Rodzisz dziecko. Zaczynasz karmić je piersią. Pojawiają się problemy (słabe przybieranie na wadze, ciągły płacz, wzdęcia, kolki itp). Problemy, na które całe twoje otoczenie ma jedno orzeczenie w trzech wersjach - "nie masz mleka / masz za mało mleka / masz chude mleko" i jedno lekarstwo - "podaj mleko modyfikowane".
Litości!
Mleko modyfikowane nie jest lekarstwem na nic. Lekarstwem właśnie może być mleko mamy.
Zastanawia mnie, skąd wzięło się to przekonanie, że mm jest rozwiązaniem wszelkich problemów. Że wystarczy zapchać dziecko butlą mleka i już będzie spokój? Może i będzie - bo mały brzuszek dziecka będzie próbował strawić mm i na nic więcej nie będzie już miał energii. A może nie będzie, bo i po mm dzieci płaczą.
Jak to się dzieje, że w czasie, gdy świeżo upieczona mama potrzebuje najzwyklejszego wsparcia, jej środowisko rzuca jej kłody pod nogi?
Przychodzi w odwiedziny rodzina - mama, babcie, ciocie, widzą płaczące dziecko i stwierdzają jednogłośnie "jest głodne! nie masz mleka, podaj mu butlę".
Przychodzą koleżanki, które nie karmiły piersią z różnych względów, mówią takiej mamie, że pewnie nie ma mleka, bo one też nie miały, a ich dzieci na mm wychowane mają się przecież dobrze.
Przychodzi wreszcie pielęgniarka lub położna na wizytę patronażową i mówi takiej mamie, że dziecko na pewno jej płacze od tej wody gazowanej, co to stoi w kuchni, a skoro nie przybiera, to pewnie nie ma ona mleka i należy (!) podać mm.
Skąd ten brak wiary w możliwości laktacyjne kobiety? Przecież jej ciało wyprodukowało nowego człowieka, jak może nie poradzić sobie z produkcją pożywienia dla niego?
Natura wie co robi!
Smutne, że tak jak niszczymy swoje środowisko naturalne, tak potrafimy niszczyć naturalny sposób żywienia niemowląt. Dlaczego tak się dzieje w kraju wysoko uprzemysłowionym, idącym z duchem czasu i tak rozwiniętym w sferze bio, eko i fit? Skąd takie mylne przeświadczenie, że mm jest lepsze, że jest lekarstwem na cokolwiek?
Skąd ta pozytywna aura wokół mleka modyfikowanego, stworzona przez sprzedażowy marketing i dlaczego nie ma jej wokół karmienia piersią? Nawet dziś na funpage'u Radia Zet zadano pytanie: "Co sądzisz o karmieniu piersią w miejscach publicznych?". No kurczę! A co sądzisz o jedzeniu w miejscach publicznych? Dziecko to człowiek - chce jeść wszędzie i ma do tego prawo (pisałam o tym tu).
Skąd ta pozytywna aura wokół mleka modyfikowanego, stworzona przez sprzedażowy marketing i dlaczego nie ma jej wokół karmienia piersią? Nawet dziś na funpage'u Radia Zet zadano pytanie: "Co sądzisz o karmieniu piersią w miejscach publicznych?". No kurczę! A co sądzisz o jedzeniu w miejscach publicznych? Dziecko to człowiek - chce jeść wszędzie i ma do tego prawo (pisałam o tym tu).
Dajmy na to - kobieta w Afryce rodzi dziecko. Czy nagle cała wioska się zbiera i wspólnie stwierdza, że nie ma ona mleka? Nie, bo wiedzą, że skoro urodziła, to i wykarmi. Czy komuś przeszkadza, że 'publicznie' karmi piersią dziecko? Nie. Pewnie dlatego, że tam kobiety chodzą półnago? Cóż, w naszym kraju niejednokrotnie też i to nie te karmiące!
U nas wszyscy są specjalistami od laktacji, wszyscy wiedzą o niej wszystko i podkopują wiarę młodej mamy we własne możliwości. I niestety, jeśli taka młoda mama nie spotka na swojej drodze kogoś, kto pomoże jej uwierzyć, że da radę - rezygnuje z karmienia.
Dlatego tak ważne jest, by w razie problemów szukać specjalistów. A kto jest specjalistą od laktacji? Czy jest nią pielęgniarka środowiskowa? Położna? Lekarz pediatra? Żadna z tych osób nie musi mieć wiedzy na temat laktacji, co nie przeszkadza jej szerzyć nieprawdziwe informacje. Nadal są położne, które nakazują stosować dietę matki karmiącej i nadal są lekarze, którzy każą odstawić dziecko od piersi, bo mama musi wziąć antybiotyk (spotkałam takiego klik). Nawet położne pracujące na oddziale poporodowym nie zawsze są specjalistkami od laktacji (niestety!), oceniając możliwości laktacyjne kobiet po wyglądzie ich brodawek lub wielkości piersi.
W obu przypadkach, gdy moje dzieci za mało przybierały zaraz po urodzeniu, położna na wizytach patronażowych wyraźnie namawiała mnie na podanie mm i nie wierzyła mi, gdy mówiłam, że mleko to ja mam. Na szczęście wierzyła we mnie pediatra (klik).
Pielęgniarka środowiskowa, która odwiedziła nas niedawno, na wieść, że jeszcze karmię, powiedziała "no proszę, to się pani udało!". Zapytałam: "dlaczego udało?". Na co ona opowiedziała, że gdzie nie pójdzie, tam kobiety nie karmią piersią, bo a to jedna za słaba była po porodzie i miała chude mleko (sic!), a to inna się przeziębiła i musiała leki brać... No cud, rzeczywiście cud, że mi się udało. Cud to chyba, że mam tak wspaniałą mamę, która mnie karmiła piersią i która zawsze, przy wątpliwościach, które miałam przy obu synach, upewniała mnie w przekonaniu, że dam radę! Że mam mleko, że muszę dać dziecku czas się rozkręcić, żebym dała sobie spokój z tymi drogimi preparatami na laktację, a tylko przystawiała dziecko na żądanie. Że normalne jest wiszenie dziecka na piersi całymi godzinami, jedzenie co 15 minut, wierzganie i niecierpliwienie się... Że na wszystko potrzeba czasu.
Kochana Mamo, okazałaś się być najlepszym specjalistą od laktacji! Wykorzystałaś wiedzę ze swojego kursu laktacyjnego pt. "karmiłam dwoje dzieci, w tym jedno przez dwa lata", po to, abym i ja mogła wykarmić swoje. Dziękuję!!!
A wam drogie przyszłe i świeżo upieczone mamy, w razie problemów szukajcie doradców i specjalistów laktacyjnych. W Słupsku Poradnia Laktacyjna ze wspaniałą panią Gabrysią działa w przychodni na ul. Westerplatte. Polecam z całego serca!
Natomiast do poczytania niezmiennie polecam Hafiję - klik.
Mamą jeszcze nie jestem, ale rady zapamiętam. ")
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja mieszkam w Niemczech i już w szpitalu był ktoś do kogo można było się zwrócić jeśli miało się problem z karmieniem, położna ta również codziennie sprawdzała jak dziecko łapie pierś. Natomiast po wyjściu do domu przychodzi położna która też pomagała przetrwać pierwsze bolesne chwile karmienia, dobierała pozycję karmienia aby pomóc w nawale ;)
OdpowiedzUsuńA ja znowu widzę odwrotny trend. Matki butelkowe są krytykowane, są beeee! I najgorsze jest to, że są oceniane choć nikt nie wnika, dlaczego nie karmią piersią. Na pewno nie z lenistwa. Ja na przykład mam wklęsłe sutki, których żadna z moich córek nie mogła złapać. Próby karmienia to była niekończąca się katorga. Skończyło się na elektrycznym laktatorze, ale uciągnęłam tą masakrę tylko 4 miesiące. Nie mam wyrzutów sumienia.
OdpowiedzUsuńAle przecież nie o to tu chodzi.
UsuńJak byk jest napisane gdzie szukać wsparcia w trudnych sytuacjach.
A ja się nie zgadzam do końca :) Opisałam ostatnio na blogu właśnie moją sytuację, gdzie pokarmu 2x nie maiłam i wszystkie porady i konsultacje z ekspertami nie dały kompletnie nic, więc czasem jest tak, że się nie da i już. :)
OdpowiedzUsuńJasne, ale ja piszę o sytuacji, gdy mama karmi i chce karmić, a jednak łatwo nie ma, bo otoczenie nie pomaga...
UsuńByć może jesteś wśród tych 2% kobiet które nie są w stanie wykarmić swojego potomstwa.
UsuńUwielbiam ten tekst i Ciebie za mądre podejście do karmienia. Przybijam wirtualną piątkę i pozdrawiam serdecznie. Wyrodna Matka karmiąca dziecko już 2 lata i 2 miesiąca (i nadal idziemy na rekord), która karmienie sobie wywalczyła pomimo zaleceń pediatry, żeby nie bać się tak tego mm i pomimo paskudnych problemów na początku (np. zapalenia piersi).
OdpowiedzUsuńGratulacje! Podziwiam mamy za długie kp ;).
Usuń