niedziela, 29 kwietnia 2018

Walka ze schematami, czyli o głosach w naszej głowie

Dzieciństwo to czas, gdy zdani jesteśmy na łaskę dorosłych - oni objaśniają nam świat i pomagają go zrozumieć. Zewsząd słyszymy mądrości i zasady, które mają nas ukształtować. Mogą one nam się nie podobać, ale musimy się do nich stosować.

Wydawałoby się, że w dorosłym życiu jesteśmy całkowicie wolni i możemy postępować według własnych zasad. Wydawałoby się, że wychowując dzieci popełniamy własne błędy i ustalamy własne zasady. Pozwalamy dzieciom na to, na co nam nie pozwalano, chcemy dać im więcej, niż sami mieliśmy. Nie chcemy popełniać błędów naszych rodziców, a jednak... często je popełniamy, zupełnie nieświadomie. Pewne zdania, pewne schematy zostały zaszczepione w naszej głowie w dzieciństwie i przypominamy je sobie w różnych sytuacjach.

Najczęściej pod wpływem emocji - wypowiadamy je na głos bezwiednie. Czasem jednak zaczynamy się zastanawiać, dlaczego to powiedzieliśmy? Dlaczego nam to przyszło do głowy? Przecież wcale tak nie uważamy.
To właśnie jest zaszczepiony głos naszych rodziców. Rodziców, którzy wychowywali nas w zupełnie innych czasach, którzy nie mieli do dyspozycji tyle fachowej wiedzy i literatury na temat wychowania  i polegali najczęściej na tym, co sami wynieśli z domu, popełniając nieumyślne błędy.

Zapytałam na lokalnej grupie dla mam na Facebooku oraz na moim ulubionym forum o to, czy kojarzą takie zaszczepione schematy, z którymi nie do końca się zgadzają, a które zdarza im się powtarzać.

Kilkukrotnie zostało wymienione przysłowie "Dzieci i ryby głosu nie mają". Smutne, ale prawdziwe. Ilu z nas słyszało je w dzieciństwie? Zestawienie dziecka z rybą i pozbawienie go możliwości wypowiadania się jest jakże krzywdzące, a jednak w tamtych czasach się przyjęło. Dziś na szczęście większość współczesnych rodziców szanuje zdanie dziecka, a już na pewno pozwala mu  je wypowiadać na głos.

Równie często padało hasło "Uspokój się" w stosunku do płaczącego dziecka. Wymagano od nas zaprzestania płaczu, bo ten drażnił dorosłych. Jakie są tego skutki, przekonujemy się w dorosłym życiu. Emocje należy przeżywać, nie wolno ich tłumić. Naszym zadaniem jest bycie przy dziecku w trudnej dla niego chwili, zaoferowanie wsparcia, rozmowy. Akceptacja - a nie negowanie. Każdy człowiek ma prawo przeżywać emocje i nie należy wymagać od niego samokontroli.

Na trzecim miejscu znalazło się straszenie. "Nie biegaj, bo upadniesz", "Nie idź tam, bo pan cię zabierze" itp. Kiedyś straszenie dzieci było na porządku dziennym, robiono to w celu podporządkowania ich sobie. Nie tłumaczono im, dlaczego czegoś nie wolno. A wystarczyło powiedzieć: "Nie chcę, żeby stała ci się krzywda", "Nie chcę, żebyś się oddalał, boję się, że się zgubisz". Do dziś zastanawiam się, czy mnie ktoś w dzieciństwie nie straszył piwnicą, bo ja do piwnicy nie zejdę! Do naszej obecnej przez 6 lat mieszkania tu sama nie zeszłam nigdy :). Dziecku bardzo łatwo zaszczepić lęk przed czymś, warto uważać na to, co się mówi.

Pojedynczo padały znane chyba wszystkim: "Nie rób głupich min, bo tak ci zostanie""Nie siadaj na kamieniu, bo dostaniesz wilka", "Nie baw się ogniem, bo się w nocy zesikasz", a nawet "Nie płacz, bo będzie cię bolała głowa"... Kilka matek podpisało się także pod hasłem: "Inne dzieci tyle nie mają" - czasy się zmieniają, teraz dzieci mają prawie wszystko, ale nadal zdarza nam się tak powiedzieć.

Wymieniono także jakże krzywdzące "Chłopcy nie płaczą" oraz straszenie, że jeśli dziecko nie posprząta zabawek, to zostaną one mu odebrane i oddane komu innemu (padło nawet hasło Caritas!). Oczywistym jest, iż chłopcy tak samo jak dziewczynki mają prawo do płaczu, a strasząc dziecko odebraniem mu zabawek uczymy je, że tak naprawdę nic nie jest jego własnością.

Osobiście notorycznie walczę z hasłem, które ciśnie mi się na usta w momentach, gdy moje dzieci płaczą - "Nie ma powodu do płaczu!" (wersja znana mojej koleżance - "Zaraz dam ci powód do płaczu"). Uporczywe wycie dziecka, oczywiście z bardzo błahego powodu według mnie, potrafi wwiercać się do głowy i drażnić, zwłaszcza, gdy mój kubeczek potrzeb także jest pusty. Wiem jednak, że to, co słyszę w głowie - to nie jest moje, owszem, słyszałam to w dzieciństwie, jednak wcale tak nie uważam. Przecież wiem, że skoro one płaczą, to mają powód, dla nich zapewne bardzo ważny. Moją rolą jest bycie przy nich w tym trudnym momencie, zaakceptowanie ich uczuć i pomoc w zrozumieniu tego, co czują. Dzieci nie potrafią panować nad emocjami, ba, niejeden dorosły tego nie potrafi! A jednak uczuć dorosłych nikt nie neguje, natomiast moje pokolenie zostało wychowane w duchu mądrości iż ryby i dzieci głosu nie mają. Moje dzieci mają głos i moją rolą jest go wysłuchać - ignorując ten brzmiący w mojej głowie, zaszczepiony w dzieciństwie.

Nic nie poradzimy na to, jakie schematy zostały w nas zaszczepione. Możemy jednak być ich świadomi i walczyć z nimi, starając się być jak najlepszymi rodzicami dla naszych dzieci, rodzicami - przewodnikami, parafrazując Janusza Korczaka:

Dziecko jest cudzoziemcem, nie rozumie języka, nie zna kierunku ulic, nie zna praw i zwyczajów. [...] Potrzebny przewodnik, który grzecznie odpowie na pytanie. *

Wychowawca, który nie wtłacza, a wyzwala, nie ciągnie, a wznosi, nie ugniata, a kształtuje, nie dyktuje, a uczy, nie żąda, a zapytuje, przeżyje wraz z dzieckiem wiele natchnionych chwil, łzawym wzrokiem nieraz patrzeć będzie na walkę anioła z szatanem, gdzie biały anioł tryumf odnosi.**

 blog parentinkowy Słupsk, blog Słupsk, domowa bajka Słupsk,

* Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko.  Prawo dziecka do szacunku, Warszawa: Oficyna Wydawnicza Latona, 1993
** Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko. Dziecko w rodzinie, Warszawa: Oficyna Wydawnicza Latona, 1993

czwartek, 5 kwietnia 2018

Znieczulenie zęwnątrzoponowe przy porodzie

Szokuje mnie, jak wiele znanych mi kobiet nie korzysta z przysługującego im przy porodzie znieczulenia zewnątrzoponowego. Nie korzysta, bo o nim nie wiedzą, bo personel go nie proponuje lub też nie wyraża zgody na jego podanie, twierdząc, iż rodząca 'da radę', 'wytrzyma'.
Zębów nikt nie wyrywa bez znieczulenia, natomiast w naszym kraju rodzi z nim niewielki procent kobiet.

Abstrahując od sytuacji, gdy na akcja porodowa rozkręca się tak szybko, że na ZOP już nie ma czasu oraz od takich, gdy są do niego przeciwwskazania medyczne - każda pacjentka ma prawo rodzić z godnością i korzystać z pomocy w zmniejszeniu bólu. To my wiemy, co czujemy, to my wiemy, ile jeszcze wytrzymamy i mamy prawo otrzymać ZOP, jeśli  czujemy taką potrzebę. Oczywiście w szpitalu musi być anestezjolog na dyżurze. Czasem trzeba na niego poczekać, może być przy operacji lub zajmować się inną pacjentką, ale biorąc pod uwagę, jak wiele godzin zazwyczaj trwa poród, zwłaszcza pierwszy, poczekać można.

Pierwszego syna rodziłam 12 godzin (od momentu, gdy zaczęły cieknąć wody płodowe). Wcześniej nie planowałam znieczulenia zewnątrzoponowego, ale gdy minęła już połowa tego czasu, wykorzystałam już zastrzyk rozkurczowy, paracetamol dożylnie i gaz rozweselający, a mimo to miałam wrażenie, że zaraz zacznę chodzić po ścianach z bólu, przy marnych 5cm rozwarcia, poprosiłam o ZOP. Trafiłam niestety na bardzo niemiłego anestezjologa - mężczyznę, który wręcz krzyczał na mnie, gdy nie potrafiłam odpowiednio zrobić kociego grzbietu i szarpał mną, ale ponieważ zrobiłabym wszystko, by poczuć ulgę, zignorowałam jego zachowanie. Wbicia igły w ogóle nie poczułam, za to po 20 minutach ból został wyciszony. Przez 2 godziny mogłam się zdrzemnąć i nabrać sił (wszak byłam na nogach od ponad doby). Niestety po tym czasie ból wrócił z taką samą mocą, a przynajmniej mi się tak wydaje, być może bez znieczulenia byłoby jednak jeszcze gorzej? Nie mniej znieczulenie się przydało i pomogło mi zregenerować siły na najcięższą pracę, która mnie czekała - wydanie dziecka na świat.

W drugiej ciąży wiedziałam już, że od razu będę chciała ZOP. Mówiłam o tym już na izbie przyjęć, gdy okazało się, że przyjechałam do porodu z 4cm rozwarciem. Pielęgniarki coś mówiły, że skoro tak szybko idzie, to może nie zdąży się go podać, trochę też wydaje mi się, że wszystko przedłużały, aby okazało się, że rzeczywiście jest za późno? Od zbadania do przyjęcia, ktg, później musiałam czekać z prysznicem, bo akurat była zmiana pielęgniarek, później zbawienny prysznic, po którym miała zapaść decyzja. Psychika to jednak wielka siła, nieco się zablokowałam, cały czas myśląc o tym, żeby nie było za późno na ZOP... Gdy przyszedł moment badania po prysznicu okazało się, że jest... 4,5cm :). Pierwszy raz cieszyłam się, że nie poszło dalej. Tym razem trafiłam na cudowną panią anestezjolog, która nie tylko chwaliła moje oddychanie i moją naturalną akcję skurczową (nieregularną, ale bardzo silną), ale też żartowała, rozweselała i traktowała mnie z szacunkiem. Gdy wspomniałam, że jestem mile zaskoczona jej cudownym zachowaniem, bo wcześniej miałam wątpliwą przyjemność z niemiłym anestezjologiem, pani doktor powiedziała, że co też faceci mogą wiedzieć o porodzie i wstyd jej za kolegę. Znieczulenie przyspieszyło akcję porodową i rozwarcie skoczyło z 5cm do 10cm w niecałą godzinę. Sama byłam zdziwiona, że tak szybko poszło :).
Dziwi mnie, gdy słyszę z ust kobiet, że one urodziły dziecko / dzieci bez znieczulenia i co to za wymysły, żeby próbować sobie ulżyć. No pogratulować, niektórzy wytrzymują wiercenie zębów bez znieczulenia, ja bez zastrzyku nie dam sobie zacząć wiercić. Każdy ma inny próg wytrzymałości, nie wiemy tak naprawdę, jak bardzo kogoś boli. Poza tym hasło znieczulenie brzmi co najmniej tak, jakby ktoś inny za nas urodził? To nadal jest ból i nadal jest ciężka praca.

Mój drugi poród był zupełnie inny od pierwszego, o wiele bardziej świadomy. Tym razem panowałam na bólem, w przerwach między skurczami mąż mnie rozbawiał i dużo się śmiałam. Pani anestezjolog zaglądająca co jakiś czas nie mogła się napatrzeć na ten widok - rodząca śmieje się podczas porodu. Jeśli oglądaliście "Porodówkę" na TLC, to tak właśnie wyglądał mój drugi poród, jak rodzi większość kobiet pokazanych w tym programie. Spokojny, świadomy, bez nerwów. I takiego porodu życzę każdej kobiecie. Pamiętajcie o swoich prawach.

ZOP przy porodzie, znieczulenie do porodu, znieczulenie zewnątrzoponowe

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Marzec 2018 - Tu i teraz

Za nami miesiąc, kiedy to teoretycznie przychodzi wiosna :). W praktyce był to kolejny zimowy miesiąc, z temperaturami na minusie i co rusz podsypującym śniegiem. Na szczęście bywały dni słoneczne (choć wcale nie ciepłe), staraliśmy się więc zapoczątkować sezon wiosenny kilkoma dłuższymi spacerami.

blogi Słupsk

tata i syn, macierzyństwo blog, rodzicielstwo blog, bycie mamą

być matką, blog macierzyński, blog parentingowy Słupsk

Mieliśmy ze Starszakiem krótki planowany pobyt w szpitalu, niegroźny zabieg, ale nerwy i tak były. Na zdjęciu typowa szpitalna kolacja dla dziecka...

szpital w Słupsku

Przed zabiegiem przetrzymałam go 2 tygodnie w domu, żeby nie złapał żadnej choroby, po nim także musiał zostać trochę w domu, więc nieźle się wynudził. Nadrabialiśmy karty pracy z przedszkola, żeby nie miał zaległości i uskutecznialiśmy zabawy.

autka dla chłopca,

Byliśmy też na pokazowych zajęciach z robotyki w "Coolturce" na Hubalczyków, bardzo fajna sprawa - dzieci budują roboty, następnie je programują na komputerze i te jeżdżą sterowane komputerem właśnie. Tu akurat nie pasuje nam termin zajęć i parę innych rzeczy, ale na pewno poszukamy czegoś podobnego na przyszły rok szkolny.

robotyka Słupsk, zajęcia dla dzieci Słupsk, blog Słupsk

klocki lego, zabawa z dziećmi, domowa bajka

Domowa Bajka Słupsk, Słupsk blog

Rodzice mieli wychodne - krótkie niestety, ale ważne że bez nieletnich. Mój mąż jako fan pizzy postanowił przetestować wszystkie pizzerie w Słupsku. Zupełnie nie wiem po co -  i tak najlepsza wychodzi spod mojej ręki :).


Gdy ja miałam wychodne i miałam sobie coś kupić, wróciłam z... sześcioma nowymi blaszkami do ciast :). Jak bzik to bzik, gotować nie cierpię, piec uwielbiam.

kocham piec, jak upiec babkę,

babka wielkanocna

W marcu kończyliśmy rozpoczęty w lutym remont, a chłopcy w końcu doczekali się swojego nowego łóżka piętrowego. Po remoncie zaraz nie będzie śladu, Młodszy już upiększył ścianę artystycznymi esami - floresami z mojej czerwonej szminki... Próbowałam ją zmyć ze ściany najpierw wodą z mydłem, potem wodą z proszkiem do prania, wodą z płynem do mycia naczyń i mleczkiem do demakijażu... Resztę przykryła kolejna warstwa farby. Tylko spokój jest metodą w tym szaleństwie :).

łóżko Lano Meble, Domowa Bajka Słupsk

W tym roku póki co nie mam szans na pobicie osobistego rekordu czytelniczego, nad czym ubolewam. Z poniższych pozycji najbardziej podobał mi się Coben, standardowo. Tego autora biorę w ciemno.

biblioteka Słupsk

jak czytać więcej

matka filolog Słupsk

Obejrzałam w końcu "Teorię wszystkiego" - film o genialnym naukowcu Stephenie Hawkinsie. Bardzo wzruszający film, rzekłabym - film o czasie i o tym, co nam ten czas ofiarowuje. Polecam. 

                                      

Pod koniec miesiąca przygotowywaliśmy się do Świąt Wielkanocnych. Starszak pierwszy raz miał okazję zdobić jajka barwnikami i upiększać je zabawnymi naklejkami.

pisanki wielkanocne

Nawet zrobił pisankową wersję mnie... :).

domowa bajka Słupsk

wiosna Słupsk

No to czekamy na prawdziwą wiosnę :).

W marcu napisałam:
- "Łóżko piętrowe Lano meble" - recenzja naszego nowego nabytku,
- "Domowe historie - cz.1" - zapis naszych rozmów z dziećmi, które publikuję na Fb.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...