Po długim i ciężkim dniu, czyli takim jak co dzień na macierzyńskim ;), udałam się na planowe tzw. wychodne, to jest zakupy do pobliskiego dyskontu. Nie udało mi się wymknąć ukradkiem, Adi przyczepił się do mojej nogi i zażądał możliwości współtowarzyszenia mi, zapewne mając nadzieję na zakup czegoś z ilością cukru w składzie przyprawiającą mnie o zawał.
Poszliśmy.
Koszyk szybko został zapełniony, synek dostał małe co nieco, ale widać to było mało na jego możliwości i co chwila jęczał mi o coś innego. Dowlekliśmy się do długiej kolejki i stanęliśmy w niej. Adi w tym czasie sięgał po kolejne psujące zęby diabelskie wynalazki, pytając czy może to lub tamto, a ja odpowiadałam mu "nie możesz", "nie, kochanie", "nie, masz w domu" i tak milion pięćset razy na minutę. Nie byłam świadoma tego, jak wyglądam, ale chyba musiałam wyglądać na mega zmęczoną i niewyspaną, żeby nie powiedzieć 'wymiętoloną przez dzień', bo nagle słyszę skierowane ku mnie słowa:
- Proszę, może pani stanąć przede mną.
Spoglądam na nadawcę, stoi sobie mężczyzna mniej więcej w moim wieku, w ręku trzyma dwie rzeczy, koszyka brak. Zerkam na mój koszyk wypełniony po brzegi spożywką, uśmiecham się do pana i mówię:
- Oj dziękuję, ale mamy pełny koszyk... Wytrzymamy.
- Na pewno? - pyta pan.
"Cholera, chyba nie zmyłam jeszcze makijażu?" - próbuję sobie przypomnieć, bo dni mi się mieszają i być może przez pomyłkę zmyłam go przed wyjściem do sklepu zamiast po powrocie z niego? To by tłumaczyło jego chęć ulżenia mi w żywocie matki Polki.
- Na pewno, dziękuję bardzo - uśmiecham się.
- Ok - odpowiada on.
Przyznam, że sklepowy rycerz poprawił mi humor. Jak miło, że niektórzy ludzie zauważają innych i chcą im bezinteresownie pomóc, nawet jeśli jest to tylko przepuszczenie w kolejce umęczonej mamy z jęczącym przedszkolakiem u boku. Może też miał takiego przedszkolaka w domu?
U mnie nawet jak byłam w ciąży to nie wiele osób sie trafiło, które mnie przepuszczały np. W kolejce. A jeśli już to niestety częściej mężczyźni niż kobiety. Zapraszam do siebie u mnie podobna tematyka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zajrzę na pewno!
UsuńU mnie tak samo a już zwłaszcza w komunikacji miejskiej :(
UsuńCzasami zdarzają się dobre dusze ☺ chociaż ja nawet jak byłam w ciąży, to rzadko się z czymś takim spotykałam☺
OdpowiedzUsuńTo akurat jest przykre, bo kobiety w ciąży powinny mieć pierwszeństwo wszędzie!
UsuńSympatyczna sytuacja :-) Ciekawe czy ten facet kiedyś trafi na tego bloga i rozpozna siebie :-D
OdpowiedzUsuńCiekawe :). Ale na pewno dobra karma do niego wróci ;)
UsuńSmutne to, że zwykłe gesty życzliwości postrzegamy jako coś wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy na co dzień wszyscy przepuszczamy kogoś z pełnym koszykiem, gdy sami mamy dwie rzeczy w ręku... Dlatego mnie to zaskoczyło ;)
UsuńJako, że jestem już w 8 miesiącu ciąży, ostatnio kilka razy zdarzyła mi się podobna historia. To naprawdę bardzo, bardzo miłe, odzyskuję wiarę w ludzi ;)
OdpowiedzUsuńKobietom w ciąży powinno się to przydarzać na każdym kroku! :)
UsuńTo miłe doświadczenie. Ja zwykle przepuszczam innych ludzi w kolejce, jeśli mają jedną rzecz, a mój wózek wypełniony po brzegi. A takiego rycerza nie spotkałam jeszcze...
OdpowiedzUsuńTeż tak robię! Bo przeważnie mi ich żal, jak spoglądam na swój pełny koszyk :)
UsuńO to naprawdę miłe z jego strony! Rzadko kiedy spotyka się takich ludzi, niestety.
OdpowiedzUsuńOj tak, niestety.
UsuńTadam !! i da się !! I jakie to miłe :)
OdpowiedzUsuńHej ten tekst ku pokrzepieniu serc. Czyli są jeszcze zyczliwi, po prostu mili ludzie. Ja mojej Córci daję w kolejce zabawy typu policz płytki wokoło lub poukładaj produkty na regałach obok. Zawsze działa! ;-)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł!
UsuńCałe szczęście, że istnieją jeszcze kulturalni i normalni ludzie, którzy starają się bezinteresownie komuś pomóc i umilić życie :) Brawa dla tego Pana, oby jak najwięcej takich osób było w naszym otoczeniu :)
OdpowiedzUsuńprzeczytawszy wpis jestem zadowolony, bo:
OdpowiedzUsuń- jak Żona ma wychodne to starszy syn nawet nie pomyślałby, że chce z mamą wyjść choć młodszy owszem, czasem nawet płacze :-(
- jak wchodzę z synem do sklepu to umawiamy się, że może sobie wybrać jedną słodycz i jedno picie i choć często kończy się na dwóch słodyczach to jednak nie słyszę żadnego marudzenia :-)
- w sklepach to może z moimi dziećmi nie widziałem życzliwości ale ja wybieram takie sklepy aby nie stać w kolejkach ale za to w komunikacji miejskiej zawsze nam ustępują miejsce!
M.
O widzisz, a my nie jeździmy komunikacją miejską, Adi w swoim życiu kilka razy jechał autobusem i był to specjalny rekreacyjny przejazd :)
Usuń