środa, 25 stycznia 2017

Chorobowy armagedon

Co może być gorsze niż dwójka chorych dzieci w domu?
Zapewne nikt na to nie wpadnie - dwójka chorych dzieci pod opieką chorej mamy!

Ostatnie dwa tygodnie dosłownie przejechały po mnie walcem. 

Adi przyniósł z przedszkola kaszelek, jak to często bywa. Taki sobie suchy kaszel, jaki już nie raz miał. Syropki w ruch. Mąż coś marudził o dreszczach i 'niewyraźnym samopoczuciu', łyknął na noc Coldrex i mu przeszło.

Po dwóch dniach kaszelek nabył też prawem rodzinnej wymiany wirusowej Maksym. W tym czasie Adi zaczął mieć już kaszel dość napadowy. Poszłam z nim na osłuchanie - czysto. Żadnych więcej objawów. 

Minęły kolejne dwa dni, charakter kaszlu Adriana się zmienił, moje wprawne ucho wyłapało oskrzelowe tony. Poszłam do pediatry z obojgiem. Diagnoza: u Adriana już słychać szmery na oskrzelach - antybiotyk. U Maksa czysto. 

Kolejne dwa dni, Adrianowi zaczynało przechodzić, ale oskrzelowe tony usłyszałam w kaszlu Maksa, do tego i ja zaczęłam kaszleć, takim dziwnym mokrym kaszlem. Pojechałam z Maksymem do pediatry - u niego już też świsty. Pierwszy antybiotyk niestety. Pani pediatra osłuchała też mnie, jak usłyszała, że kaszlę. U mnie było czysto, chociaż zaczynałam czuć się tragicznie. 

Po dzieciach poza kaszlem nie było widać choroby, ja natomiast z każdym dniem czułam się gorzej. Nie pomogło to, że włączyłam całą serię działań, które miały naturalnie wyciągnąć mnie z przeziębienia. Kilka dni wcześniej zaczęłam brać probiotyk, od zawsze piję rano na czczo wodę z cytryną i miodem, po wystąpieniu kaszlu najadłam się czosnku, wypiłam z nim i miodem gorące mleko, wymoczyłam nogi w gorącej wodzie z solą, wypiłam wodę z dwóch litrowych słoików ogórków kiszonych i zjadłam zawartość jednego z nich (smakowały jak ambrozja, organizm pokazuje, czego potrzebuje), ugotowałam rosół z kaszą jaglaną. Piłam syrop wykrztuśny. 

Myślałam, że będzie jak zwykle, że zduszę w zarodku. Niestety ostatnie nieprzespane noce (ząbkowanie) znacznie przyczyniły się do spadku mojej odporności. Może gdybym poleżała, odpoczęła, ale nie, latałam, załatwiałam ważne sprawy. Aż rozłożyło mnie całkowicie, z gorączką włącznie. Poszłam ponownie do lekarza, osłuchowo czysto. Na hasło 'karmię piersią' proponowali czosnek, herbatkę z lipy (działa cuda, ułatwia oddychanie w kaszlu!). Paracetamol na gorączkę. "A może jakiś ibuprom - przeciwzapalnie mogę?" - "Niestety nie. Leżeć i wypoczywać." Taaa, bo przy dwójce dzieci się da. Dużo pomogły mi mama i babcia, przeleżałam w miarę możliwości całą dobę. 

Wstałam następnego dnia (a trwało to już tydzień) i nie było poprawy. Nadal była gorączka, katar zmienił kolor na żółty, za to zanikał mi głos, bolała głowa, zatoki, a do tego zatkało się ucho, które także zaczynało boleć. Poszłam wieczorem do punktu nocnej i świątecznej opieki medycznej. Dyżur miał fajny, młody lekarz, którego do tej pory uważałam za fachowca. Zbadał mnie - diagnoza, zapalenie krtani i ucha. Niestety z wirusa zrobiło się nadkażenie bakteryjne, nie obejdzie się bez antybiotyku. 

- Ok, proszę zatem o taki, przy którym można karmić piersią. 
- Niestety przy żadnym nie można. 
- Jak to, a amoksycylina? Brałam ją w ciąży, z tego co wiem, przy karmieniu piersią można ją zażywać.
- Ciąża to co innego, antybiotyk przenika do mleka. Proszę ściągać i wylewać, a dziecku dać modyfikowane. 
- Ale to nie wchodzi w grę, on nie chce pić z butelki (taki ma odwrót odkąd ząbkuje).
- Jak to, 7-miesięczne dziecko? Dziecku w tym wieku trzeba podawać już inne pokarmy i odstawiać od piersi. Karmić piersią należy przez 6 miesięcy.
- Nie, panie doktorze, karmić piersią wyłącznie należy przez 6 miesięcy, ale rekomendowane jest do roku i dłużej. Przecież amoksycylina widnieje w wykazie leków przy laktacji jako bezpieczna.
- Nie ma takiego wykazu, który potwierdzi pani, że antybiotyk jest 100% bezpieczny.
- Czyli mówi pan, że przy tym antybiotyku (dostałam Duomox) nie mogę karmić?
- Moim zdaniem nie.

Wyszłam z receptą, kupiłam lek i wróciłam do domu. Sprawdziłam jeszcze raz LAKTACYJNY LEKSYKON LEKÓW, w którym to amoksycylina figuruje jako L1 - najbezpieczniejsze:

Grupa ta obejmuje leki, które były przyjmowane podczas laktacji przez dużą liczbę matek bez żadnego zaobserwowanego negatywnego efektu u karmionego dziecka. Na lekach z tej grupy były przeprowadzane badania wśród matek karmiących piersią, które nie wykazały ryzyka dla dziecka ani możliwości odległego działania szkodliwego.

Skandaliczne, że lekarz tego nie wiedział, i zalecał mi wręcz odstawienie małego od piersi. Młody lekarz tym bardziej powinien się dokształcać, ale jak widać, nadal panuje strach przed podaniem czegokolwiek zarówno kobietom w ciąży, jak i matkom karmiącym. Na szczęście, gdy byłam w ciąży, trafiałam na kompetentnych lekarzy, którzy nie bali się przepisać mi leków, gdy takowe były konieczne. 

Skandaliczne jest też wprowadzanie mnie jako pacjentki w błąd - WHO zaleca 6 miesięcy wyłącznego karmienia piersią, i bynajmniej nie rekomenduje odstawiania od piersi półroczniaka! Założę się, że ten lekarz odradza też pacjentkom zjadanie smażonych i ciężkostrawnych posiłków podczas kp, bo przecież wszystko przejdzie do mleka... 

Wiedziałam więc, że przy tym antybiotyku mogę karmić. Zastanowiła mnie inna rzecz. Maksym przyjmował jeszcze swój, inny antybiotyk, ale z tą samą substancją. Czy z moim mlekiem nie dostanie go za dużo? Był późny wieczór, rano miałam zadzwonić do pediatry. Przeszukałam internet - wiele mam na polecenie lekarzy brało antybiotyki podczas kp, gdy ich dzieci też je brały, ponoć przenikają w niewielkich ilościach. Wzięłam więc tabletkę.

Rano w rozmowie z pediatrą opowiedziałam jej historię - potwierdziła, że oczywiście mogę przy tym antybiotyku karmić, Maksowi mam dalej podawać jego antybiotyk, i w żadnych wypadku nie odstawiać od piersi. 

Co lekarz to inne zdanie. Nie powinno tak być. 

Szkoda, że lekarz nie tylko wykazał się niewiedzą, ale kurczę, chyba tez nietaktem, bo poczułam się tak, jakbym karmiła co najmniej 4-latka...

Najważniejsze jednak, że laktacja uratowana :). I zdrowie wraca, a wraz z nim nadzieja, że znów będę mieć siły na wszystko, bo moje biedne dzieci i tak wykazywały się dużą cierpliwością przez ostatnie dni. Że nie wspomnę o piętrzącej się stercie rzeczy do prasowania... Ostatni raz byłam tak chora chyba w liceum, przypuszczam, że powrót do formy trochę zajmie.
A Ibuprom też można podczas karmienia, może gdybym wzięła go na początku, to nic by się nie rozwinęło?

5 komentarzy:

  1. cóż, lekarze też ludzie i mogą się mylić dlatego dobrze, że jesteś czujna...
    moja mama pracowała całe życie w służbie zdrowia i nigdy nie dyskredytowała lekarzy ale nauczyła mnie rozsądnego podchodzenia do ich werdyktów...
    u nas w rodzinie cały czas krążą jakieś zarazki, są chwilę że jesteśmy wszyscy bez kataru ale taki dzień to zdarza się raz na miesiąc, bo tak to zawsze ktoś z nas smarcze albo kaszle albo wszyscy na raz ale ostatnio (odpukać) nie przeradza się w to stany chorobowe z gorączką więc do lekarzy nie chodzimy...
    a okropnej choroby współczuję, mam nadzieję, że mąż pomagał?

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że pomagał, wtedy kiedy był :). Niestety nie mógł wziąć wolnego, więc jestem niesamowicie wdzięczna mamie i babci, że dały radę, gdy ja leżałam plackiem... Już jest ok na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe szczęście, że wszyscy wracacie do zdrowia. Myślę, że lekarz chciał dobrze, po prostu jest jeszcze młody i trochę boi się ryzykować. Ja o matkach karmiących 4latków też słyszałam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze współczuję, u mnie ograniczyło się do chorego męża, a wiadomo, wtedy to jak z dzieckiem :)
    Ale coś "wisi" w powietrzu, gdzie się nie pójdzie słychać kaszel.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znamy to. Zarówno sytuacja, gdy chorują dzieciaki razem z rodzicami. No i fakt niekompetencji i niewiedzy lekarzy... bez komentarza. Zdrówka <3

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...