W ten weekend odbył się w naszym mieście zlot Foodtruck-ów. Można by rzec nawet, że mini zlot, bo samochodów oferujących różnorakie jedzenie było około 12, ale zawsze to jakieś urozmaicenie weekendu :). Pogoda nie dopisała, bo w połowie dnia temperatura spadła o 10 stopni (z 25 do 15!) i było bardzo zimno, ale wesoło.
Można było popuszczać ogromne bańki (Słupskie Bańki Mydlane) - to była frajda zarówno dla dużych, jak i małych; dotknąć szybowca, obejrzeć spadochrony i latające drony.
Ja osobiście bardzo rzadko jadam coś gotowego na mieście, ale skusiłam
się na belgijskie frytki, mąż jeszcze na jakąś mega pikantną tortillę, która podobno piecze dwa razy ;). Spróbowałam - na moją tolerancję ostrości poziom pikantności tortilli był średni, według Tomka była bardzo ostra.
Brakowało mi stoiska z lodami, ale ogólnie fajna impreza, choć mogłaby być większa. Hostessy rozdawały dzieciom książeczkę z bajką o Słupskim Chłopczyku - została odczytana wieczorem i Adrianowi się bardzo podobała!
Impreza trwa do dziś, polecam się wybrać.
w moim mieście lokalne wydanie Gazety nachalnie promuje food-trucki... cóż.. spróbowałem raz i uznałem się za masterchefa jak porównałem smak moich potraw i potraw z aut :-)
OdpowiedzUsuńM.
Domowe jedzenie się nie umywa, to prawda ;)
OdpowiedzUsuń