Przez Święta udało nam się nie przytyć, ale jak to powiedział mój mąż dziś rano, grozi nam przytycie poświąteczne, na dojadaniu resztek. Czas więc powrócić do zdrowych nawyków i wspomóc trochę jakże ważny organ naszego ciała - jelita. Obstawiam, że większość z nas nagromadziła w nich zapas grzesznego jedzenia godny kilku cheat meal'ów razem wziętych.
U nas nieco pomogła królowa minionych Świąt, jaką okrzyknięta po fakcie została przez nas śliwka węgierka! Jako, że noc z poniedziałku na wtorek spędziliśmy z Tomkiem wymieniając się w drodze do miejsca, gdzie król chodził piechotą, zaczęłam zastanawiać się, co też mogło nam zaszkodzić.
Tymczasem nic nam nie zaszkodziło, a wręcz pomogło w pozbyciu się zapasów brzusznych. Uświadomiłam sobie, że na świątecznym stole był schab ze śliwką, karkówka nadziewana śliwką, do obiadu sos z wędzonych śliwek (!), a na deser jednym z ciast była... pijana śliwka (z nutellą i śliwkami moczonymi całą noc w wódce... śliwkowej...). Tak więc śliwka śliwkę śliwką poganiała i na efekty nie trzeba było długo czekać :).
A jakie są nasze sposoby na to, by poczuć się lżej?
Każdego wieczoru przygotowuję dwie szklanki z wrzątkiem. Gdy przestygnie, dodaję po pół łyżeczki miodu. Rano (ale po umyciu zębów, to bardzo ważne - pozbywamy się z ust bakterii nagromadzonych przez noc) podgrzewam lekko wodę z miodem i dodaję kilka kropel cytryny. Wypijamy to na czczo, śniadanie jemy pół godziny później.
Mój poświąteczny jadłospis wygląda tak. Na śniadanie nieśmiertelna owsianka - z mrożonymi owocami (zapas z lata):
Lub jogurt z domową konfiturą jagodową (smakuje dokładnie tak samo jak Fantazja z jagodami!):
Lub po prostu koktajl mleczno - owocowy z dodatkiem otrębów, gdy kompletnie nie mam czasu na kuchnię z rana:
Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez śniadania, a gdy muszę to zrobić bardzo wcześnie rano, zjadam chociaż kawałek banana, natomiast koktajl zabieram ze sobą:
Pamiętam o odpowiednim nawodnieniu. Rzadko czuję pragnienie, picie wody wynika u mnie bardziej ze zdrowego nawyku, niż z pragnienia.
Jak wyrobić sobie taki nawyk? Przede wszystkim warto zapamiętać równanie:
1 szklanka kawy / czarnej herbaty = jedna szklanka wody
Każdą wypitą szklankę napoju bogów lub zwykłej czarnej herbaty uzupełniamy wypiciem szklanki czystej wody. Kawa i herbata wysuszają, wypicie wody zrównoważy bilans.
Wychodząc z domu zawsze mam w torebce butelkę wody, która wielkością odpowiada czasowi, jaki będę poza domem. Biorę ją nawet, jeśli wychodzę na godzinę.
W domu zaś korzystam z butelek 1,5 litrowych i do końca dnia taką butelkę opróżniam. Do tego zielona herbata, czasem czystek, czasem kawa inka lub jakiś sok.
Na obiad po świętach najlepszy jest rosół:
A na kolację - sałatka z rukoli z pomidorem, twarożkiem, szczypiorkiem, posypana słonecznikiem i czarnuszką, z sosem z oliwy i cytryny.
Pomiędzy posiłkami przegryzam przeważnie warzywa lub piję sok. Do tego szklanka Verdin Fix na noc i rano budzę się z płaskim brzuchem i dobrym samopoczuciem. Docelowo w dniu takiego 'detoksu' nie jem pieczywa, bo ono powoduje u mnie wzdęcia. Na co dzień go nie unikam, ale też nie przesadzam z jego ilością.
Aby dowiedzieć się więcej o działaniu naszych jelit polecam zapoznanie się z książką Gulii Enders "Historia wewnętrzna" - tytuł odeśle Was do notki o niej.
Powodzenia w zrzucaniu poświątecznych kilogramów ;).
Mi to by się przydał detoks po tych świętach :)
OdpowiedzUsuń