poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Trudy macierzyństwa

Jak każda matka, miewam w tej najważniejszej, a jednocześnie najtrudniejszej roli życia lepsze i gorsze dni. Dzieci uczą nas cierpliwości i pracy nad sobą. Nie zawsze udaje nam się 'zachować twarz'. Raczej nie krzyczę na Adriana, ale jeśli zdarzy mu się wyprowadzić mnie z równowagi, jest mi potem wstyd i nie czuję się dobrą matką. Przecież powinnam być oazą spokoju i mieć rozwiązanie z każdej sytuacji.
Trudno o spokój, gdy siedzi się przez godzinę w środku nocy z dzieckiem na ręku, które przytulone śpi twardo, a na każdą próbę odłożenia do łóżeczka budzi się z rykiem. Gdy po oddaniu bitwy walkowerem śpi się z dzieckiem u boku, które to kilkanaście razy w nocy żąda raz jednej piersi, raz drugiej, po czym wyspane i najedzone radośnie otwiera oczy jak tylko wzejdzie słońce.

Czasem też potrzebuję, tak zwyczajnie - ciszy. Pobyć chwilę sama ze sobą. Choćby w łazience :). Gdy przez godzinę jeżdżę autkami po dywanie - zdarza mi się myślami być gdzie indziej, po czym mam wyrzuty sumienia, że nie jestem 'tu i teraz', podczas zabawy z dzieckiem. Ale cóż może być dla mnie fascynującego w pchaniu samochodzika po podłodze? Tomek jeszcze znajduje w tym jakąś przyjemność, ja natomiast wolę inne zabawy.

Bardzo łatwo w tej codziennej rutynie zgubić poczucie własnej tożsamości. Bo po porodzie na bok schodzi wszystko, co było dla nas ważne. Oto pojawia się ktoś najważniejszy. Kto daje nam wiele, ale też wiele zabiera. I zazwyczaj jesteśmy w tej nowej roli idealne, bo matczyna miłość jest ogromną siłą napędową. Ale czasem... chciałoby się to wszystko zostawić na dzień, dwa, pobyć trochę samemu ze sobą, cały dzień leżeć, czytać i nie martwić się, co zrobić na obiad.

W takich słabszych chwilach pomaga mi świadomość, że nie tylko ja tak mam. Rozmowa z innymi mamami, czy to na placu zabaw, czy przez internet.

Jestem na jednym z internetowych forów, na którym znam się z dziewczynami wirtualnie od lat. Te lata wspólnego pisania sprawiły, że wspieramy się w życiowych smutkach i radościach, dzielimy wiedzą, doświadczeniem, poradami, a nie rzadko także kłócimy i wymądrzamy. Szczególnie, jeśli rozchodzi się o wychowywanie dzieci - wiadomo, każdy wie najlepiej i wszyscy jesteśmy ekspertami ;).

Niedawno na forum został poruszony temat trudów, jakie niesie ze sobą macierzyństwo. Kolejny raz przekonałam się, jak dużo daje świadomość, że nie tylko ja miewam myśli, których się wstydzę, nie tylko ja narzekam na natłok obowiązków i nie tylko ja jestem czasami 'przygnieciona' rolą matki.
Aby pokazać, że miewa tak wiele młodych mam, postanowiłam zacytować wypowiedzi niektórych internautek, za ich zgodą.

***
"Dziś miałam moment kryzysowy. Poryczałam się.
Pomyślałam sobie, że... nie lubię moich dzieci... że mnie wkurzają...
Gdy sobie to powiedziałam, to łzy mi popłynęły po policzkach.
Jestem zmęczona, sfrustrowana, wszystko na mojej głowie.
Dom, dzieci, obiad, sprzątanie, zakupy, lekarze, rachunki, sprawy domowe. No wszystko!
Mąż mój to skarb... pomaga mi bardzo, tylko co z tego jak najczęściej o 18 wraca do domu. "
Mały nie śpi jak niemowlę słodkie. On się bardzo dużo drze i łapie tzw. 10-minutówki.
Próbuję ratować się chustą, ale też tego nie lubi. On najchętniej lubi na rękach, ale biada temu, który z nim stoi.. trzeba chodzić!
Błagam powiedzcie mi, że tak właśnie wygląda podwójne macierzyństwo a nie, że jestem okropną matką."

***
"Ja to zwalam na hormony, bo czasem jest cudownie, a czasem mam ochotę wyjść i nie wracać. Okropnie nie lubię wieczorów i czasu kiedy syn zasypia albo próbuje zasypiać - wtedy ja chcę mieć spokój, a nie "milion pytań o". Czasem wk... mnie okropnie jego głos i dźwięki, które produkuje. Albo wychodzenie z nim na dwór! Masakra, jak ja nie lubię tych placów zabaw.
Ale są też rzeczy które kocham, jest ich tak dużo, że nie chce mi się wymieniać."

***
"Początki zawsze są trudne, zwłaszcza, jak jest się zdanym głównie na siebie, ale z czasem pewne sytuacje się unormują i takich negatywnych dni będzie coraz mniej, głowa do góry! Ps. wiecznie uśmiechnięta, wypoczęta  mama w otoczeniu dwójki - trójki dzieci to tylko na reklamach..."

***
"Ja też mam takie myśli ale się nie uzewnętrzniałam z nimi;), póki co mam jedno dziecko i częstą ochotę rzucić nim o ścianę..."

***
"Jakbyś napisała, jak wszystko Ci super idzie, dzieci grzeczne, ładnie śpią, jedzą, zajmują się same sobą, a Ty w tym czasie dom ogarniasz, obiad z dwóch dan i jeszcze robisz się na bóstwo dla męża... to bym Ci nie uwierzyła. Normalna jesteś. Wiesz, ile z nas pewnie ryczało? Ja dziś nie śpię od 3 w nocy, bo królewna stwierdziła, że już jest dzień. A teraz drzemie w najlepsze od 2h. Olać to, leżę na kanapie i czytam książkę. A kiedyś się na niej zemszczę."

***
"Jakbym o sobie czytała.
Dzisiaj zdążyłam zjeść śniadanie, na obiad kabanosa.
Usypiałam małą przez godzinę, po czym po 20 minutach obudził mi ją kurier, więc znowu ją usypiałam ponad godzinę, odłożyłam i bach oczy jak 5 zł, a tu już trzeba się zbierać po starszego..."

***
"Heh, tak wygląda macierzyństwo. U nas syn ma 2 drzemki w dzień i pierwsza ładnie, 2h, ale w łóżeczku to może 20min, reszta na ręku. Jak się nie wyśpi to jest marudny, wiec daję mu spać... Trzymam go na ręce, w drugiej książka albo tel i tak siedzę po 2h... aż jest po drzemce i moim teoretycznym wolnym. Teraz pełza już po całym domu, więc non stop nad nim muszę być, bo dom wygląda już inaczej jak przy pierwszym, za dużo niebezpieczeństw. W nocy pobudek między 5 a 15, bo ząbkuje. Ale robię też podyplomówkę, praktyki i to pomimo, że też męczące, pozwala mi odetchnąć. Co 2 weekend mąż zostaje z dziećmi, a ja na uczelni, relaksuje się."

***
"Mogę się tylko łączyć w bólu. Pocieszyłam się, że więcej tak ma.
A tak serio to mam myśli, żeby wyjść i nie wrócić. Kocham ich, ale mam dość.
Nie mam pół minuty dla siebie, nie mówiąc o mężu."

***
"Za parę lat będziemy się z tego śmiać :). Taaaa..."

***
"Mały rano drzemkę ma 20-minutową, później śpi 3-4 godziny, ale  tylko w wózku na spacerze. Wieczornej w ogóle nie ma i do tego codziennie jest półgodzinna histeria, nikt nie wie o co mu chodzi. Dzisiaj cały dzień marudził, a jak zasnął, to sąsiad postanowił użyć piły elektrycznej na balkonie i znów pół godziny usypiania. Starszy niby jest grzeczny ale uwielbia wydrzeć się na przedpokoju jak mały śpi, albo użyć najgłośniejszego samochodu właśnie wtedy. Mój M pomaga jak jest w domu, chociaż jego sposoby w ogóle nie skutkują na małego i najczęściej muszę wkroczyć do akcji i sama go uspokoić. Czasami mam ochotę uciec na strych, żeby mnie nikt tam nie znalazł. Ale spokojnie jeszcze rok dwa i ogarniemy gady ;)."

***
"Wstydzę się czasem moich myśli, ale cóż począć... Ostatnio stwierdziłam, że się nie nadaję na matkę, bo czas spędzony z dziećmi mega mnie męczy i najbardziej to ja lubię ciszę.
Uwielbiam moment, kiedy śpią!
A starsza dobija mnie zawodowo...
No i teraz hit - gdybym miała to doświadczenie, które mam, nie wiem, czy świadomie zdecydowałabym się na dzieci."

***
"Mam identyko! Też nie wiem, czy szłabym w to świadomie. Uwielbiam ciszę, spokój. Pracuję w domu i cudnie mi do 16, zanim nie wrócą. Po 16 to tylko przetrwanie do kąpieli."

***
"W trudnych chwilach też mam głupie myśli, ale szybko je odpędzam. Staram cieszyć się tymi dobrymi chwilami."

***
"Ja doskonale Cię rozumiem, uwierz mi, mam tak samo. Ciągle na pełnych obrotach, ciągle coś. Ani chwili dla siebie, o mężu nie wspomnę. Dzień za dniem, ciągle to samo. U mnie jeszcze walka z kilogramami ciągle przegrana... Ciągle żyje nadzieją, że już nie długo będzie 'z górki'."

***
"Proza życia dziewczyny... Ja mam ostatnie 5 lat wyjętych  z życia, m.in. też zawodowego. Teraz wychodzę na prostą, mam wywalone na bajzel w mieszkaniu, już mi przestaje być wstyd przed nianią :). Moje minimum socjalne, to aby było co jeść i by ciuchy były czyste."

***
"Cóż, tak to mniej więcej wygląda....  Moja córka do śpiochów nie należy....  Od 2 miesiąca do niedawna spała po 30 minut z zegarkiem w ręku,  jeżeli dłużej to u mnie na rękach... Chusta ją denerwowała,  no chyba że szłam po dworze z nią to tak, ale w domu zupełnie nie.... Jeszcze jak była niemobilna to poleżała w leżaczku, do tego od 6 miesiąca w nocy potrafiła się budzić co godzinę.  Zupełnie nie mam czasu dla starszego,  często prosi żeby coś z nim porobić, póki mała śpi, a ja muszę zrobić obiad /pranie /sprzątanie, bo zaraz się obudzi....  Ale kocham tak te łobuzy dwa no...  A jak patrzę jak są za sobą, to serce rośnie."

***

Macierzyństwo jest cudowne. Piękne i wspaniałe. Ale ma też swoją ciemną stronę, o której się nie mówi, przez co w kryzysowych momentach niejedna kobieta czuje, że jest kiepską matką, skoro nie daje sobie z czymś rady. Czasem pytam mojej babci, mamy, czy im nie było ciężko, gdy dzieci było małe? Zaprzeczają, mówią, że pamięta się głównie dobre chwile. To pewnie tak jak z bólem porodowym - zapomina się go, przyćmiewa go euforia po narodzinach dziecka, ogromna radość i poczucie spełnienia. 
Nie próbujmy być idealne, nie ukrywajmy, że czasem mamy dość, zwłaszcza przed swoimi partnerami, rodziną. Pozwólmy sobie pomóc, odciążyć nieco. Przymknijmy oko na bałagan i podczas drzemki dziecka zróbmy coś dla siebie. Zawsze śmiałam się tekstu głoszonego przez położne w szkole rodzenia - "Śpij, kiedy dziecko śpi". A może właśnie w tym tkwi sekret? Szanujmy siebie.

Podobno ten czas minie, ani się obejrzymy. Dzieci dorosną, pójdą w swoją stronę. Doceniajmy czas okraszony tupotem małych stópek i bezzębnych, tudzież szczerbatych uśmiechów, szukajmy jego pozytywnych aspektów (przecież jest ich tak wiele!) i nie skupiajmy się na niepowodzeniach. Jesteśmy matkami. Damy radę - mamy supermoce ;).

5 komentarzy:

  1. Czytam i raczę... Dokładnie trzy godziny temu żaliłam się mężowi, że nie mogę patrzeć już na nasze dzieci, nie mogę ich słuchać - jedno gada bez przerwy, drugie wyje nie wiadomo o co, a trzecie, bo niemowlęta tak po prostu mają...
    Jutro mi pewnie przejdzie... Zawsze przechodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I całe szczęście :). Czasem trzeba sobie ponarzekać na deszcz, a za chwilę wychodzi słońce ;).

      Usuń
  2. moja Żona też często powtarza, że jest w depresji przez dzieci i wcale jej się nie dziwię, bo facet może się starać i pomagać ale to i tak na mamę spada najwięcej... szczególnie jak się ma niemowlaka w domu a jeszcze bardziej jak ma się niemowlaka takiego jak mamy my czyli wciąż niezadowolonego, marudnego i wymagającego synka :-(
    ale fakt jest faktem, że z biegiem czasu pamięta się to co dobre, bo w tej chwili mamy wyidealizowany obraz starszego syna...
    chyba, że rzeczywiście był taki grzeczny i cudowny?

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymagające dzieci ponoć zostają rekinami biznesu, czy jakoś tak ;). Także ten, jak się dorobią, to wynagrodzą rodzicom trudy ;).

      Usuń
  3. Bo macierzyństwo to cholernie ciężka praca, która tak często jest niedoceniana, aczkolwiek chyba coraz więcej świadomych mężczyzn mamy we wszechświecie, chyba, to może jednak widzą. A samo macierzyństwo cóż dlatego my mamy zazwyczaj zostajemy z maluchami a chłopy pracują, bo oni nie daliby rady, bo to my jesteśmy niezwyciężone, my kobiety, szkoda że tak często same sobie na wzajem rzucamy kłody po nogi, zamiast się wspierać w tym, co chyba każda z nas przeżywa - macierzyństwo.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...