Buszując po internetowych księgarniach trafiłam ostatnio na promocję dotyczącą książki, którą już dawno chciałam przeczytać. Międzynarodowy bestseller, z podtytułem "Jelita - najbardziej fascynujący organ naszego ciała". Jest już u mnie na półce :).
Książka napisana jest w bardzo przystępny dla zwykłego czytelnika, a jednocześnie bardzo obrazowy sposób. Autorka bardzo lekko pisze na temat naszego układu pokarmowego, niejednokrotnie zaskakując poczuciem humoru i trafnością stwierdzeń. Momenty humorystyczne doskonale przeplatają się z naukowymi terminami. Do połowy książkę przeczytałam ekspresowo - zawsze lubiłam biologię. Od połowy stała się nieco trudniejsza, przypomniałam sobie, dlaczego nie poszłam na planowaną od dziecka medycynę.
Od dawna interesuję się zdrowym stylem życia, a co za tym idzie, zdrowym odżywianiem się i mam już na tym punkcie lekkiego fisia. Przeczytałam już sporo pozycji naukowych dotyczących tego tematu, w żadnej jednak kwestia jelit i procesów w nich zachodzących nie była opisana tak szczegółowo. Dowiedziałam się wielu bardzo ciekawych rzeczy. Wszystko co jemy, oddziałuje na nas w jakichś sposób - dobry lub zły,w zależności od tego, jakie pożywienie wybieramy. To, co dzieje się w naszym układzie pokarmowym, odbija się na naszym życiu, na naszym zdrowiu - nie tylko fizycznym, ale i psychicznym.
"Po części sami wybieramy bakterie, które się w nas osiedlą: przez chwilę ssiemy pierś, zaraz potem próbujemy obgryzać stołową nogę, a na koniec składamy mokrego całusa na szycie samochodowej lub psim pysku. Wszystkie żyjątka, które w ten sposób trafiają do naszej buzi, mogą niedługo później zbudować w naszych jelitach mocarstwo. Nie wiadomo tylko, jak długo takie imperium przetrwa ani też czy ma wobec nas dobre zamiary. Można powiedzieć, że ustami wyszykowujemy sobie swój przyszły los". (s. 178)
Bardzo zaciekawiło mnie to, że już sposób, w jaki przychodzimy na świat, decyduje o tym, co osiedli się w naszych jelitach. Dziecko w brzuchu matki przebywa w sterylnych warunkach, a rodząc się siłami natury przechodzi przez drogi rodne mamy, stykając się z jej florą bakteryjną i stamtąd pobierając pierwsze bakterie, które osiedlają się w jego jelitach i zaczynają go chronić. Natomiast dziecko, który rodzi się poprzez cesarskie cięcie pierwszą styczność ma z florą lekarzy, pielęgniarek, szpitala, dopiero później matki, podczas kontaktu skóra do skóry. Zatem u dzieci urodzonych w różny sposób powstaje różna flora bakteryjna. Różnice pomiędzy nimi zacierają się dopiero około siódmego roku życia!
Podobnie sprawa ma się z karmieniem piersią - dziecko ssąc pierś matki nie tylko pobiera dobre bakterie z jej mleka, ale także z jej skóry.
Autorka jest młodą osobą (26 lat) i być może wiek jest powodem tego, że nie zamknęła się jeszcze w stricte medycznym świecie, z używaniem tylko i wyłącznie fachowej, lekarskiej terminologii. Mam wrażenie, że w środowisku naukowym panuje coś w rodzaju zmowy milczenia - ci, którzy posiedli tajniki wiedzy danej dziedziny, nie zamierzają ułatwiać sprawy innym, mówiąc o niej w przystępny dla laików sposób. Wielu z nas ma zapewne doświadczenia choćby z wizyt lekarskich, gdy podczas diagnozowania choroby pada tylko nazwa (a często i nie!) i wypisywana jest recepta. Czy to tylko brak czasu na rozmowę z pacjentem? Czy raczej brak chęci? Ja nie daję się łatwo zbyć i jeśli mi coś dolega, szczegółowo chcę wiedzieć, co dzieje się w moim wnętrzu i zasypuję lekarzy pytaniami. Jednak zauważyłam, że sami z siebie coś więcej oprócz nazwy choroby mówią raczej lekarze młodzi właśnie, i to jest fantastyczne. Dla przykładu, mój Adi kilkakrotnie chorował w zeszłym roku na uszy. Za pierwszym razem w punkcie nocnej opieki medycznej trafiliśmy na lekarza 'starej daty', który stwierdził zapalenie, przepisał antybiotyk i tyle. Za drugim razem dyżur miał młody lekarz, mniej więcej w naszym wieku. Wytłumaczył skąd się bierze zapalenie uszu, dlaczego często nawraca, dlaczego w tym przypadku zaleca antybiotyk itp. Za pierwszym razem byliśmy zdołowani chorobą, za drugim mimo wszystko nieco podniesieni na duchu, bo zostaliśmy uraczeni szczegółową wiedzą na jej temat.
Każdy, kto chce cieszyć się zdrowiem powinien znać budowę i sposób funkcjonowania naszego układu pokarmowego. Gulia Enders wyjaśnia dlaczego przełyk wpada do naszego żołądka nieco z boku, a nie po prostu z góry, dlaczego żołądek jest tak śmiesznie zakrzywiony i po co w nim bańska powietrza, jaka pozycja do wypróżniania się jest najwłaściwsza, skąd się biorą nietolerancje pokarmowe i czy bakterie lub pasożyty mogą sterować naszym zachowaniem? Ona nie tylko o tym pisze, ona to tłumaczy, można by rzec 'jak krowie na rowie'.
Ogromnie polecam tę książkę. Po jej lekturze zapewne każdy uzna swoje jelita za fascynujące i bardziej świadomie sięgał będzie po pożywienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz