poniedziałek, 21 marca 2016

"Everest" - o filmie

Zawsze lubiłam filmy i książki z motywem wspinaczki wysokogórskiej. Pewnie dlatego, że sama do śmiałków wędrujących po górach nie należę i najwyżej nad poziomem morza byłam rekreacyjnie na Śnieżce. Latem :). Jest jednak coś niesamowitego w tej pasji, której chociaż nie potrafię zrozumieć, to podziwiam. 
Dalsza część wpisu może zawierać spojlery.


 "Rok 1996. Podczas wspinaczki na najwyższy szczyt świata członkowie ekspedycji stawiają czoło potężnej burzy śnieżnej."
źródło

Oparty na prawdziwych wydarzeniach, ze wspaniałymi zdjęciami i muzyką film, w którym bohaterami jest cała grupa - każdy jest ważny i w zasadzie nie ma postaci nr 1. Wspinają się z różnych powodów, często poruszany jest motyw finansowy. Bohaterowie przedstawieni są jako zwykli ludzie, pragnący przezwyciężyć swoje słabości. Nie ma tu niezniszczalnych superbohaterów o nadludzkich możliwościach, nie ma szokujących, krwawych scen, przez co wspaniale ukazana została siła i bezwzględność gór - jeden podmuch wiatru i człowiek znika... W ciszy. 

Uderzyło mnie także coś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. Kolejki. Prawdziwe kolejki na Mount Everest, zbyt duża ilość grup próbujących zdobyć górę w tym samym czasie, czekanie na kilkustopniowym mrozie. Surrealizm.

Klimat filmu przypomniał mi tragedię na Broad Peak z 2013 roku, gdzie zginęło dwóch Polaków. Zapis ich ostatnich rozmów z bazą pozwala przypuszczać, co się wydarzyło - zbyt późne wejście na szczyt, opadnięcie z sił, przemarznięcie.  

Historia, która tkwi w głowie jeszcze kilka dni po obejrzeniu.  

3 komentarze:

  1. zazdroszczę Ci, że obejrzałaś ten film,
    widziałem go w kiosku na płycie ale nie mamy w domu sprawnych sprzętów aby go odtworzyć więc będę czekał na telewizję i nie wiem jak dam radę albowiem od kilku miesięcy przeżywam wielką fascynację górami wysokimi, pochłaniam książki i przyznaję Ci całkowitą rację - że jest w tym coś pociągającego...
    magia, szaleństwo, głupota, egoizm, dotknięcie Boga?

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno coś w tym jest, chociaż ja nie odważyłabym się sprawdzić swoich możliwości, jak również nie chciałabym , aby sprawdzał je ktoś mi bliski. Pasja pasją, ale zastanawia mnie, czy himalaiści, alpiniści choć przez chwilę myślą o swoich bliskich? Albo ci, którym nie udało się wrócić, dlaczego myśl o rodzinie nie dała im 'nadludzkiej' siły, by schodzić dalej...?

    OdpowiedzUsuń
  3. no właśnie jak można ryzykować własnym życiem mając rodzinę?
    ja nigdy bym tak nie postąpił i może z górami mam słaby kontakt ale parę innych rzeczy odstawiłem, bo rodzina stała się dla mnie najważniejsza, a oni?
    nie mam prawa ich oceniać ale za to mogę wyrazić szacunek dla Wandy Rutkiewicz, bo była uczciwa - góry są wszystkim i żadnych więcej zobowiązań...

    M.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...