Nasz kochany synek pozwolił nam dziś pospać dłużej. Dłużej nie oznacza wcale, że się wyspaliśmy. Nad ranem ze zdziwieniem odkryłam, że coś tu gorąco i mało miejsca... Patrzę, a to nasz szkrab do nas przyszedł, nawet nie wiem kiedy i leży rozwalony :).
Po wyprawie do Kościoła z koszyczkiem zajęłam stanowisko w kuchni. Chłopaki trochę mi pomagali, a później poszli na długi spacer. Upiekłam pięć ciast, w tym przepyszne babeczki z kremem cytrynowym i bezą. Plus jest taki, że po całym dniu wdychania i próbowania słodkości nie mam ochoty już na nic, nie obawiam się więc o jutro...
Pogoda dzisiaj dała już przedsmak wiosennej aury. Jeśli jutro też dopisze, zapowiada się szukanie czekoladowych jajek u dziadków w ogródku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz