Miałam wczoraj przykry incydent. W drodze do przedszkola po Starszego syna zastałam na chodniku przed budynkiem auto, blokujące cały chodnik. Przedszkole jest obok szkoły, dzieli je mały parking i ulica, bardziej taka zatoczka. Miejsc jest mało, rodzice odbierający dzieci stają gdzie popadnie. Auto stało centralnie na chodniku, za sobą mając prawidłowo zaparkowane auta, przed sobą zaś duży śmietnik.
Gdybym była sama, udałoby mi się jakoś przejść, ponieważ jednak byłam wózkiem z młodszym, musiałam czekać. Nie było innej drogi dojścia do przedszkola, nie mogłam okrążyć samochodu, nie mogłam też zmieścić się wózkiem pomiędzy innymi samochodami. Stałam blisko 15 minut na mrozie i przy padającym śniegu, z niemowlakiem płaczącym mi w wózku.
Gdy przyszła właścicielka, jak się okazało kobieta, niosąca dwa dziecięce tornistry, zwróciłam jej uwagę, że tak nie wolno parkować. Mówiłam stanowczo, jednak grzecznie, per 'pani', ponieważ jednak kobieta zaczęła mnie najzwyczajniej w świecie wyzywać, doszło do niezłej utarczki słownej, łącznie z "bo ci jebne" z jej strony... Pełna kultura. Nie miała zamiaru odjeżdżać, bo ze szkoły jeszcze nie wyszły jej dzieci. Kobieta krzyknęła "to dzwoń na straż!", na co ja, że już zadzwoniłam. Ona w te pędy wsiadła do auta i chciała odjechać. Ponieważ jednak za nią też stało auto, nie mogła wycofać. Z przodu zaś, na chodniku, przy śmietniku stałam ja z wózkiem. Babka zaczęła na mnie trąbić, wystraszyła mi dziecko w gondoli, który jeszcze bardziej zaczął płakać. Myślę sobie, ooo niee i nie ruszyłam się z miejsca. Kobieta zaczęła najzwyczajniej w świecie ruszać, pchając samochodem wózek z dzieckiem i zmuszając mnie do cofania się. Całe zdarzenie widziało wiele osób, w tym inna mama z grupy mojego dziecka. Oczywiście zrobiłam zdjęcie, numery też mam.
Kobieta odjechała, zanim przyjechała policja, pofatygowałam się więc na komendę. Pan naczelnik wyjaśnił mi, że ponieważ policjanci nie zdążyli przyjechać, jeśli złożę doniesienie, kobieta zostanie wezwana do złożenia wyjaśnień. Najprawdopodobniej sprawa zostanie wniesiona do sądu, gdzie ja występować będę jako świadek. Największym przewinieniem tej pani w tym przypadku jest to, że pchała mnie i wózek autem, co jest wręcz karygodne. Naczelnik wydziału namawiał mnie na złożenie doniesienia, bo takie zachowanie jest oburzające, jednak decyzja należy do mnie. Ja natomiast jestem wredna, ale nie aż tak, żeby komuś robić tego rodzaju problemy, chociaż występowałam już w sądzie jako świadek i wiem, jak cała procedura się odbywa.
Kobieta odjechała, zanim przyjechała policja, pofatygowałam się więc na komendę. Pan naczelnik wyjaśnił mi, że ponieważ policjanci nie zdążyli przyjechać, jeśli złożę doniesienie, kobieta zostanie wezwana do złożenia wyjaśnień. Najprawdopodobniej sprawa zostanie wniesiona do sądu, gdzie ja występować będę jako świadek. Największym przewinieniem tej pani w tym przypadku jest to, że pchała mnie i wózek autem, co jest wręcz karygodne. Naczelnik wydziału namawiał mnie na złożenie doniesienia, bo takie zachowanie jest oburzające, jednak decyzja należy do mnie. Ja natomiast jestem wredna, ale nie aż tak, żeby komuś robić tego rodzaju problemy, chociaż występowałam już w sądzie jako świadek i wiem, jak cała procedura się odbywa.
Sama jestem kierowcą i dobrze wiem, że czasem ciężko jest znaleźć miejsce parkingowe, niejednokrotnie jeżdżę gdzieś w kółko kilka razy, zanim uda się coś znaleźć, czasem muszę stanąć dużo dalej od docelowego miejsca. Jeśli muszę stanąć na chodniku, pamiętam o nakazie pozostawienia 1,5 m wolnej drogi dla pieszych. Nie wyobrażam sobie stanąć tak, jak zrobiła to dziś kobieta pod szkołą, zwłaszcza od kiedy sama jestem matką. Wiem, jakie to wkurzające, gdy auta zastawiają cały chodnik i muszę z wózkiem omijać je ulicą, między jadącymi samochodami, albo trawnikiem pełnym błota. Zdarzało mi się zwrócić w takich w takich sytuacjach uwagę kierowcy, najczęściej wykazywali skruchę, przepraszali itp. U tej kobiety tej skruchy zabrakło, mało tego, wykazała się wręcz agresją, bo jak nazwać pchanie wózka z dzieckiem przez auto? A jakbym się potknęła, pociągając gondolę ze sobą? Było ślisko, jest już śnieg. Ciężko uwierzyć, że taki ktoś też jest matką, bo przecież matka powinna zrozumieć inną matkę. Kobiecie jednak zabrakło wyobraźni. A co jakby tamtędy chciał przejechać ktoś na wózku inwalidzkim?
Przerażające, jakimi niektórzy ludzie są egoistami.Wierzę jednak, że karma wraca i to, jak ona traktuje innych ludzi, wróci do niej ze zdwojoną siłą.
P.S. Zasłoniłam tablicę rejestracyjną, chociaż nie muszę. Numery rejestracyjne to nie są dane osobowe i nie podlegają ochronie.
P.S. Zasłoniłam tablicę rejestracyjną, chociaż nie muszę. Numery rejestracyjne to nie są dane osobowe i nie podlegają ochronie.