niedziela, 24 września 2017

Przedszkole - plusy i minusy

Pierworodny zaczął właśnie 3 rok przedszkola. Biegnie do niego jak na skrzydłach i patrząc na to, nie mogę uwierzyć, jak bliska byłam zrezygnowania z niego 3 lata temu, z różnych względów. 

TRUDNE POCZĄTKI

W naszym przedszkolu pod koniec czerwca jest festyn rodzinny, na który są zaproszone także dzieci, które dopiero na jesień zaczną do niego uczęszczać. Pod koniec sierpnia natomiast są 3 dni adaptacyjne, podczas których rodzic idzie na kilka godzin z dzieckiem do sali. Synowi przedszkole podobało się już od pierwszego festynu, wręcz nie mógł doczekać się, kiedy zacznie do niego chodzić. Na dniach adaptacyjnych szybko znalazł wspólny język z innymi dziećmi, choć był jeszcze maluszkiem (2 lata i 9 miesięcy), którego nie dało się usadzić w kółku na dywanie, wolał sam znajdować sobie zabawę. 

Pierwszego dnia we wrześniu poszedł z radością. Drugiego też chętnie, trzeciego już z wątpliwościami... Potem - zaczęła się rzeźnia. Płacz już od wyjścia z domu, czasem wręcz wlokłam go po chodniku, jakkolwiek to teraz nie zabrzmi. Jak to zwykle bywa, syn zorientował się, że przedszkole nie jest raz na jakiś czas, tylko tak już teraz będzie, to przygoda na stałe. Serce mi się krajało, gdy wchodziłam z nim do sali, dawałam mu buziaka i musiałam wyjść. Nie pomagało to, że w sali zastawał inne płaczące dzieci. Panie robiły, co mogły, zabawiały nowo wchodzące dziecko, tłumaczyły, że takie są początki, że musi się oswoić. A jednak nie raz stałam pod salą dłuższą chwilę i próbowałam wśród dziecięcego płaczu wychwycić, czy mój też wyje... Plusem było, że po południu odbierałam go już uśmiechniętego, ale nie zapomnę, gdy raz odebrałam go zapłakanego - zastanawiałam się wtedy, czy on przez cały dzień tam płacze? Minęło po około miesiącu i od tamtej pory Starszak kocha swoje przedszkole.

CHOROBY

Przez pierwsze trzy lata życia Starszak raz miał katar i raz zapalenie oskrzeli. U lekarza bywałam głównie na szczepieniach. Gdy zaczęło się przedszkole, pierwszego kataru dostał... po trzech dniach. I zaczęło się chodzenie w kratkę, dwa tygodnie w przedszkolu, tydzień w domu. W pierwszym roku łącznie 5 razy miał zapalenie ucha, leczone antybiotykiem. Całe szczęście w tym czasie już nie pracowałam, byłam na l4 w ciąży, mógł więc zostawać w domu. Nie wiem jednak, co by było, gdybym musiała chodzić do pracy?

Zaczęłam nawet sądzić, że coś jest nie tak, w końcu ile można. Ja trzymałam go w domu z każdym katarem, jednak część rodziców z zaprowadzała dzieci z katarem do przedszkola i gdy mój, zdrowy, przychodził po przerwie, zaraz łapał coś znowu. Podejrzewaliśmy alergie, syn dostawał przez jakiś czas szczepionkę uodporniającą w kroplach do nosa, wprowadziłam suplementy DHA. Czekałam na wiosnę, a gdy kataru dostał nawet na początku czerwca, rwałam włosy z głowy. Jednak przyszły wakacje i syn nie chorował przez lipiec, sierpień i wrzesień.
Drugi rok już był pod względem chorób o wiele lepszy, jedynie zimą coś tam złapał. Był nawet moment, że przez 3 miesiące nie opuścił ani jednego dnia, a ostatnie pół roku nie miał nawet kataru. Sprawdziło się powiedzenie, że dzieci muszą przechorować swoje, by nabrać odporności.

ODŻYWIANIE

Przed przedszkolem miałam 100% pewność tego, co mój syn je. Bardzo pilnowałam zdrowego jadłospisu, ze słodyczy zdarzało mu się zjeść czasem czekoladę lub biszkopta. W przedszkolu dostał pierwszego lizaka, którego nie wiedział, jak zjeść :). Jednak oprócz tych lizaków czy cukierków, które dostawał co jakiś czas na do widzenia, menu w przedszkolu bardzo nam odpowiada. Nie mniej dopiero teraz mam jakąś tam pewność, że zjadł obiad w przedszkolu, ale w domu i tak zawsze czeka na niego zupa, którą uwielbia.

SOCJALIZACJA

Ja nie chodziłam do przedszkola - nie musiałam. Obracałam się w dzieciństwie w dość wąskim gronie koleżanek. Do dziś pamiętam stres pierwszego dnia w zerówce i zerówkę w ogóle - nie lubiłam jej, nie potrafiłam się odnaleźć w większym gronie dzieci, z których część już się znała. Później to się zmieniło, jednak zastanawiam się, na ile na moje trudne początki miało w pływ to, że do 6 roku życia byłam w domu.

Starszak to dziecko placów zabaw - uwielbia je i od małego uwielbia inne dzieci (może dlatego tak też uwielbia brata). Nie sądziłam jednak, że już w przedszkolu może zdobyć swoje grono ulubionych kolegów i koleżanek. Moje dziecko zdobywa nowe, pełne emocji doświadczenia - jest zapraszany na urodziny innych, prezenty otrzymane na swoje urodziny od kolegów okazują się być najcenniejsze, wizyty u nich w domu czy ich odwiedziny u nas powodują u niego ekscytację i nawet niczym nieprzymuszoną chęć posprzątania zabawek na tę okazję :). A że nic tak nie łączy jak dzieci w tym samym wieku, to my z mężem także zdobyliśmy przy okazji nowe grono znajomych.

NAUKA I ZABAWA

Nie ma co ukrywać - w domu na pewno nie byłabym w stanie nauczyć syna tylu rzeczy, ilu uczy się w przedszkolu. Chociaż staramy się, żeby dzieciństwo syna było wypełnione atrakcjami tak, aby doceniał wartość każdego dnia (klik i klik), to jednak wiem, że bycie częścią grupy jest niezastąpione i doskonale wpływa na jego rozwój. Wspólne wycieczki autokarem to doświadczenia, które przeżywa przez kilka dni po nich! Teatrzyki, jakie tworzą dla rodziców, bale przedszkolne, kiermasze, na które tworzą śliczne prace czy wreszcie wspólne przedszkolne zabawki - wszystko te interakcje sprawiają, że dzieci mają wspólne tematy, uwielbiają spędzać ze sobą czas, także po przedszkolu. Chociaż czasem się kłócą, to zaraz się przytulają i cudownie jest obserwować, jak mój syn wychodzi spod matczynych skrzydeł, zeskakuje z moich kolan z pewnością siebie, jakiej ja kiedyś nie miałam i staje się członkiem społeczeństwa, częścią grupy.

ODPOCZYNEK

Te godziny, gdy syn jest w przedszkolu, są dla mnie bardzo cenne. W pierwszym roku mogłam w spokoju wisieć nad miską przez pierwsze 4 miesiące ciąży, a później mieć czas dla siebie. Młodszy urodził się w czerwcu, mieliśmy więc rodzinne wakacje w domu i czas na oswojenie się z nowym członkiem rodziny, zaś gdy Starszak zaczął od września drugi rok przedszkola, ja mogłam poświęcić więcej czasu dla malutkiego drugorodnego. Gdy teraz Starszak zaczął trzeci rok, Młodszy nawet trochę przeżywał, że nie ma go w domu, chodził od rana i go wołał, ale ponownie - mogę poświęcić się tylko jemu, a gdy śpi - w końcu popracować. Gdy odbieramy Starszaka obaj są za sobą tak stęsknieni, że kolejne pół dnia nic tylko się przytulają i razem bawią.

Większość rodziców zaczyna przygodę z przedszkolem swoich dzieci z tymi samymi wątpliwościami i obawami. Większość nie wierzy, że ich maluch nagle zacznie tak często chorować (ja nie wierzyłam). Większość zaliczy dół emocjonalny związany z tym, że proces oswajania się z codziennością przedszkolną u dziecka trochę trwa. Najważniejsze jednak, to znaleźć odpowiednie, bezpieczne przedszkole, z zaufaną i wykwalifikowaną kadrą opiekunów, i może jeszcze kuchnią na miejscu (nie przepadam za cateringiem). Jeśli miałabym jakiekolwiek wątpliwości co do tych rzeczy, albo była w stanie je skrytykować - nie posyłałabym tam dziecka, bałabym się, że spotka je tam krzywda. Panie w naszym przedszkolu są wspaniałe, otwarte na rozmowy, sugestie. Teraz mój 5-letni syn jest w stanie powiedzieć mi wszystko i na moje małe wywiady co jakiś czas i ciągnięcia za język opowiada ze szczegółami. Bardzo się cieszę, gdy słyszę, że u nich pani na nikogo nie krzyczy, nawet gdy ktoś zrobi coś złego - bo dla mnie krzyk jest niedopuszczalny, chociaż jak niedawno przeczytałam w lokalnej grupie mamuś na Facebooku, niektórzy rodzice zgadzają się na krzyk, 'bo inaczej dzieci wejdą paniom na głowę'... Cóż, każdy ma inną definicję normalności. Grunt, że nasze przedszkole jest fantastyczną placówką, gdzie dziecko - mały człowiek, jest traktowane z szacunkiem. Przedszkole to nie przechowalnia dzieci i warto poszukać takiego, któremu bez obaw można powierzyć  pod opiekę swój najcenniejszy skarb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...