Makijaż to codzienny element mojego poranka. Do dziś dziękuję mamie za to, że nauczyła mnie, jak się malować i czynię to z ochotą każdego dnia, ponieważ bez makijażu wyglądam jak nastolatka - blado i nijako. Niestety taka natura blondynki. Wygładzam więc cerę odpowiednim podkładem, przyciemniam brwi i maluję rzęsy. Od jakiegoś czasu uwielbiam też czerwoną szminkę, choć to akurat się zmienia. Nie zmienia się za to fakt, że bez dobrego podkładu ani rusz, zwłaszcza odkąd mój sen jest notorycznie przerywany przez małe potwory.
Jednak nie jestem kosmetyczną hedonistką :). Mam swoje ulubione marki, które rzadko zmieniam. Także dlatego, że nie mam tyle czasu na dobieranie odcieni kosmetyków w drogeriach i często wracam do domu z nietrafionym łupem. Jak wiadomo, sztuczne oświetlenie sklepów przekłamuje kolory i na nic zdaje się mazianie fluidem po przegubie dłoni czy fragmencie szyi. W efekcie po nietrafionej nowości wracałam zazwyczaj do sprawdzonego Maybelline Affinitone, zamiennie z Provoke Dr Ireny Eris.
Tym razem przed zbliżającą się promocją w Rossmannie na kolorówkę (-55% z kartą) postanowiłam zrobić test - przez dwa tygodnie co dzień używałam innego podkładu. Wykorzystałam podkłady, które mam oraz takie, których jeszcze nie używałam. W tym celu udałam się do Rossmanna uzbrojona w malutkie woreczki strunowe i pudełeczka podróżne na krem. Zapytałam panią ekspedientkę, czy mogę nalać sobie kilka próbek podkładów z testerów, aby móc wypróbować je w domu, na twarzy. W jednym Rossmannie pani była przemiła i pozwoliła mi się obsłużyć, w drugim natomiast (tylko tam jest szafa Revlon), pani wydzielała mi po kropli... Woreczki / pudełeczka podpisałam nazwą i numerem / kolorem. Jeśli nie byłam pewna odcienia, wzięłam dwa sąsiadujące.
Kilka słów o mojej cerze - jestem z natury bardzo blada, przeważnie więc brałam numerki 1 lub 2, kolory Light Ivory, Ivory, Vanilla, Light Beige. Mam cerę mieszaną, ze skłonnością do błyszczenia się w strefie T, ze sporadycznymi niedoskonałościami, obecnie zmęczoną, z widocznymi oznakami braku snu. Zależało mi na podkładzie, który będzie doskonale krył i matowił skórę, sięgałam więc po wersje matujące, jeśli takie były.
Wnioski przeszły moje najśmielsze oczekiwania, testowanie co dzień innego podkładu pozwoliło mi dokonać trafnego wyboru i tak oto poza uzupełnieniem zapasów Maybelline Affinitone (Provoke już niestety nie ma w Rossmanie, wchodzi nowa wersja podkładów Eris), kupiłam tym razem dwa nowe fantastyczne podkłady.
Poniżej moja ocena poszczególnych fluidów (ceny bez promocji):
- Rimmel Wake Me Up - Słaby. Rozświetla, nie matuje, przez co
cera praktycznie od razu się błyszczy. Połyskujące drobinki jednak nie
są dla mnie. Krycie bardzo słabe, zmęczenie nadal widoczne. Twarz
wygląda nienaturalnie, odcienie mają żółte tony. Cena ok. 40zł. Ocena 3.
- Maybelline Affinitone - podkład, który używam na co dzień. Zapewnia średnie krycie, ale nie tworzy efektu maski i utrzymuje się przez cały dzień. Jest bardzo lekki, przez co cera wymaga przypudrowania w ciągu dnia. Niestety dość łatwo się ściera. Byłam z niego zadowolona, jest baaardzo wydajny, ale w porównaniu do innych i do mojego stanu cery teraz nie za słaby. Cena ok. 28zł. Daję mu ocenę 3+.
- Loreal True Match - bardzo polecany przez moje koleżanki podkład, u mnie totalnie się nie sprawdził. Bardzo słabe krycie, trzeba go nałożyć dużo, ciężko się go rozprowadza, bo jest baaardzo rzadki, łatwo o smugi. Dość szybko twarz znów się błyszczy, według mnie to on nie matuje. Może za dużo się po nim spodziewałam. Cena ok. 60zł. Ocena 3+.
- Revlon Colorstay - drugi najbardziej polecany w moim otoczeniu podkład, podobno jeden z najlepiej kryjących. Moje wnioski - kryje słabo, a jest ciężki, widać go na twarzy, tak jakby trochę zatykał pory od razu po pomalowaniu, choć po utlenieniu się efekt mi się podobał. Jest nieco sztuczny, widać, że jestem pomalowana, pomimo dobranego odcienia. Bez szału. Cena ok. 70zł. Ocena 4.
- Dr Irena Eris Provoke Matt - średnie krycie, ale bardzo dobre zmatowienie, utrzymuje się cały dzień, jednak jest nieco cięższy, przez co pod koniec dnia lekko zatyka pory i po prostu jest widoczny na cerze. Nadaje jednak jej taki aksamitny wygląd. Bardzo szybko zasycha, trzeba się spieszyć z rozprowadzaniem. Minusem jest termin, w jakim powinien być zużyty po otwarciu - 6 miesięcy. Dość krótko dla osób, które lubią używać kilku kosmetyków jednocześnie. Za tę cenę spodziewałam się więcej. Cena ok. 80zł. Ocena: 4.
- Max Factor Miracle Match - słabe krycie, ma tłustą konsystencję, cera się po nim lepi, ale efekt po nałożeniu dość fajny. Specyficzny zapach, trudny w idealnym rozprowadzeniu. Rozświetla cerę, ale jej nie matowi. Po odpowiednim przypudrowaniu jest dość trwały, jednak do cery mieszanej i tłustej według mnie się nie nadaje. Cena ok. 65zł. Ocena 4.
- Max Factor Lasting Performance - dobre krycie, utrzymuje się przez cały dzień, ale po jakimś czasie lekko się błyszczałam. Ciężko też było trafić mi z kolorem, najlepszy efekt był, gdy wymieszałam dwa odcienie ze sobą, aczkolwiek po utlenieniu się jakby lekko ciemniał. Cena ok. 45zł. Ocena 4+.
- Max Factor Healty Skin Harmony - świetny podkład, bardzo dobrze kryje (jest dość gęsty), bez efektu maski, jednak widzę, że mam go na twarzy. Po utlenieniu się wygląda bardzo naturalnie, cera po nim jest aksamitna. Dla mnie za ciężki na co dzień, ale zdecydowanie idealny na wielkie wyjścia. Najbardziej zaskoczyło mnie, gdy wróciłam z biegania, wzięłam prysznic, spojrzałam w lustro, a moja twarz była nadal idealnie gładka, jednolita i... matowa, a przecież spociłam się! Podkład nie spłynął, jest więc baaardzo trwały. Idealny na balangę z tańcami :). Cena ok. 50zł. Ocena 5+.
- Bourjous 123 Perfect Foundation - świetny, bardzo dobre krycie, cera po nim wygląda bardzo zdrowo i jest matowa przez cały dzień. Wielki plus za łatwe rozprowadzenie, jednak trzeba go nałożyć dość dużo, nie jest więc zbyt wydajny, a swoje kosztuje. Nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Przyjemny zapach. Cena ok. 55zł. Ocena 5+.
- Rimmel Match Perfection Foundation - moje największe zaskoczenie. Podkład bardzo przystępny cenowo, bardzo dobrze kryje, ma fajną konsystencję, a przy tym jest lekki, nie widać go na twarzy. Utrzymuje się przez cały dzień, nie ściera i w zasadzie nie wymaga dodatkowego matowienia. Wskakuje u mnie na miejsce Provoke, będę go stosować na co dzień, bo przebił Affinitone. Cena ok. 35zł. Ocena 5+.
- Bourjous Air Mat - mój hit na wielkie wyjścia i bad face day :). Krycie absolutnie fantastyczne, być może jest to trochę efekt maski, bo cera po nim (ale po dłuższej chwili) wygląda jak z reklamy, co jest nieco dziwne na co dzień. No po prostu wielkie wow, jak nieskazitelnie można wyglądać pomimo niewyspania i matczynego zabiegania. Jest dość gęsty, ale nie zapycha, rozprowadza się bardzo dobrze i bardzo trwały. Matowi doskonale! Nie ściera się i nie musiałam przypudrowywać się kilka razy w ciągu dnia, jak to zwykle bywa. Pięknie pachnie. Cena ok. 50zł. Ocena 6!
W moim koszyku tym razem wylądowały więc Rimmel Match Perfection i Bourjous Air Mat. Polecam Wam przetestowanie w ten sposób podkładów na własnej skórze, bo każda z nas ma inną cerę i inne problemy. Ponoć są takie, co nie mają ich wcale :), reszta musi się kamuflować. Mojej mamie zaś Air Matt nie przypasował wcale, ma ona cerę naczynkową i u niej sprawdził się Revlon.
W promocji 'cena na do widzenia', od której także obowiązywał rabat kupiłam jeszcze dwa podkłady, których nie testowałam, edytuję więc wpis za jakiś czas, jak już się za nie wezmę.
Promocja obowiązuje do 19.10., można jeszcze skorzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz