Przy Adrianie nie wiedziałam tak naprawdę, co to jest ulewanie. Czasem zdarzyło się, po przejedzeniu, że coś tam mu pociekło przy odbiciu. Ale nigdy nie musiałam go z tego powodu przebierać.
Gdy urodził się Maks, trochę ulewał od samego początku, ale nie było to jakieś problematyczne. Aż rozkręcił się z jedzeniem i zaczął efektywnie ssać, mniej więcej po trzech tygodniach.
Zaczęła się rzeka wypływającego mleka, ulewanie po każdym posiłku, przy odbiciu, po odbiciu, bez odbicia, od razu po jedzeniu, podczas spania (!), przed drzemką, po drzemce i przed kolejnym karmieniem, gdy wydawałoby się, że poprzedni posiłek już strawił... Ulewanie różnych ilości, od niewielkich po chlustające.
Pierwsze miesiące spał obok mnie, żebym miała go na oku także w nocy, bo zdarzało mu się ulewać na śpiocha - dlatego tez kładłam go w nocy tylko na boczku. Nie pomagało wyższe ułożenie główki, odbijanie w trakcie karmienia, ulewał czy najadł się trochę i zasnął, czy opróżnił obie piersi. Nie było reguły. Czasem ulewał 10 razy w ciągu godziny, czasem przez 2 godziny ani razu. Z polecenia pediatry dawałam mu przez jakiś czas syrop Gastrotuss Baby, który miał zniwelować ulewanie, jednak w żaden sposób nie działał - nie było po nim żadnej różnicy.
Miałam mnóstwo ciuszków po Adrianie, jednak musiałam dokupić dwa razy tyle bluzek, ponieważ Maksa trzeba było przebierać 5-8 razy dziennie. Pralka chodziła co dzień, a czasem i dwa razy dziennie. Cieszyłam się, że było lato, że mogliśmy się wszyscy lekko ubierać. Tak, wszyscy, bo Maks ulewał na wszystko wokół, a więc głównie na nas i nie pomagało obkładanie się pieluchami tetrowymi itp, zawsze tak mu się udawało chlusnąć, że brudził nas z góry na dół. Gdy któreś z nas wychodziło do sklepu, oglądaliśmy się ze wszystkich stron, czy aby na plecach nie mamy mlecznej plamy - mąż raz tego nie zrobił i stał w sklepowej kolejce trzymając się za ramię i zasłaniając plamę :).
Dochodziło do tego, że wyjście na dwór zajmowało nam ponad godzinę - w najgorszych momentach przed wyjściem przebierałam go kilkukrotnie pod rząd! 10 minut - 5 bluzek. I dwie moje.
Na Chrzcie Św. modliłam się dosłownie, żeby wytrzymał w garniturku chociaż do zdjęć... Tak też się stało, ulewać na potęgę zaczął w restauracji :).
Z tego powodu też w początkowych miesiącach ważyłam go co tydzień, na szczęście przybierał ładnie. Nie miał też kolek ani problemów z wypróżnianiem się, a pediatra mówiła, że minie mu z wiekiem, układ pokarmowy dojrzeje itp. Zatem czekaliśmy. I praliśmy, oj praliśmy...
Prawdopodobnie z powodu ulewania Maks nie lubi też jazdy autem i jazdy w wózku.
Taki stan - bardzo intensywnego i bardzo częstego ulewania trwał 6 miesięcy. Wtedy synek zaczął się nieco podnosić do siedzenia, jeść stałe pokarmy. Ulewał nadal, jednak stopniowo częstotliwość i ilość zaczęła się zmniejszać. Dziennie zużywał już 2-3 bluzki, co było znacznym postępem. Chociaż doszło ulewanie kolorowe, obiadkiem itp.
Wraz ze skończonym 8 miesiącem ulewanie właściwie się skończyło. Raz na kilka dni zdarzy mu się nieco ulać, zwłaszcza gdy od razu po jedzeniu czołga się po podłodze i uciska brzuszek, ale zdarza się to rzadko i wiąże się rzeczywiście z odbiciem powietrza.
W końcu chodzi przez cały dzień w jednej bluzie, a napełnienie pralki zajmuje nam trzy dni.
o jej :-(
OdpowiedzUsuńogromnie współczuję i po tym co napisałaś to wiem, że u nas nie było problemu...
M.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń