Zanim obejrzałam film, od jesienie zeszłego roku zewsząd docierały do mnie informacje o nim - reportaże, wywiady, recenzje. Reklamowany był mocno, a przeważnie dostrzegam taką zależność, że im większy nacisk położony na reklamy, tym słabszy film. Nie spieszyło mi się zatem do kina, choć historia Beksińskich zainteresowała mnie już dawno temu. Dużo czytałam o ich tragicznych losach, fascynowała mnie mroczność obrazów Zdzisława Beksińskiego. Wczoraj szukając czegoś na wieczór, trafiłam na "Ostatnią rodzinę" online.
Recenzja zawiera spojlery.
Film fantastyczny - historia wciągająca, rewelacyjni aktorzy, wspaniała muzyka. I to coś, co udaje się nielicznym - stworzenie odpowiedniego klimatu. Nie spodziewałam się, że postać Zdzisława Beksińskiego okaże się tak... sympatyczna, dobrotliwa. Jest taka scena, gdy odwiedzający mieszkanie rodziny Piotr Dmochowski wypowiada dokładnie moje myśli - spodziewał się czegoś mrocznego, na co Beksiński odpowiedział coś w stylu, że trupy i pająki pochowali po szafach.
Ta codzienność, życie 'zwyczajnej' rodziny żyjącej w latach 70., 80. ubiegłego wieku z jednej strony jest normalna, z drugiej zaś przerażająca. Nauka nastawiania pralki pomiędzy tworzeniem iście barokowych obrazów ojca, obiad u mamy i częste kontakty z rodzicami mieszkającymi tuż obok, pomiędzy próbami samobójczymi i nieudanymi związkami u syna. Całość trochę smutna, trochę straszna, a trochę groteskowa. Motyw śmierci wpisuje się w tą codzienność, zostaje oswojona. Żyje się, pracuje, tworzy i co jakiś czas żegna kolejną osobę z rodziny. Czas upływa, mijają lata, następuje rozwój technologiczny, nadchodzi pora na picie pepsi i jedzenie z McDonald'sa. A potem tragiczny koniec - Beksiński zostaje zamordowany we własnym mieszkaniu, zasztyletowany przez nastolatka, którego ojciec wykonywał dla niego różne prace.
Andrzej Seweryn był w swojej roli fantastyczny, podobnie jak Dawid Ogrodnik w roli Tomasza Beksińskiego. Nie wiem na ile prawdziwie go odwzorował, bo po premierze były głosy protestu, płynące od ludzi, którzy znali go prywatnie, mówiące o tym, że Tomasz Beksiński nie był takim 'świrem'. Jednak Ogrodnik stworzył bardzo ciekawą postać, z ciekawym sposobem bycia i mówienia, ekscentryka walczącego z życiem i oddającego je walkowerem. Człowieka, który męczył się żyjąc - zapewne chorując na depresję.
Nie zachwyciła mnie za to Aleksandra Konieczna w roli Zofii Beksińskiej, a słyszałam o niej same pozytywne opinie.
Jan Matuszyński, niewiele starszy ode mnie reżyser "Ostatniej rodziny" stworzył bardzo dojrzałe dzieło. Zakończony seans zostawił we mnie ambiwalentne uczucia - z jednej strony smutek, współczucie, że tak potoczyły się ich losy, że tak zakończyła się ich historia. Z drugiej zaś - ulga i radość, że mogę powrócić do swojej rzeczywistości, do historii, która cały czas się dzieje.
Polecam.
film mi się podobał choć był smutny i klaustrofobiczny ale ceniłem obrazy ojca i głos Tomka w radiu i w sumie fajnie, że nakręcili historię tej rodziny....
OdpowiedzUsuńM.
poza tym pozwoliłem sobie napisać do Ciebie prywatną wiadomość na FB na "Domową bajkę"...
OdpowiedzUsuńpozdro
M.
na pewno obejrzę, bo kusi mnie już od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć!
OdpowiedzUsuń