piątek, 14 października 2016

"Dziewczyna z pociągu" - o filmie

O książce słyszałam dużo, ale jakoś nie wpadła mi w ręce. A gdy usłyszałam, że będzie film, to już jej nie szukałam. Od lat w przypadku głośnych ekranizacji wolę najpierw zobaczyć film, później sięgam po książkę, bo w odwrotnej kolejności film nigdy nie dorówna książce i mojej wyobraźni.

Gdy zobaczyłam tydzień temu zwiastun, pomyślałam "wow". Coś akurat na zimny, ponury, jesienny wieczór, mroczny klimat, dobra fabuła, świetna muzyka. Tak mi się wydawało - oczekiwałam czegoś w stylu "Zaginionej dziewczyny" z Benem Affleckiem.

Opis filmu:
"Rachel codziennie podróżuje do pracy tą samą trasą kolejową, obserwując przydrożne domy. Gdy mieszkanka jednego z nich znika, kobieta postanawia zeznać, co widziała."


Główna bohaterka obserwuje domy - pewnie większość z nas robi tak podczas podróży, zwłaszcza pociągiem. Sama lubię 'zaglądać' ludziom w okna i zastanawiać się kim są, co robią, jak wygląda ich życie. Gdy byłam mała, uwielbiałam patrzeć na duże rodzinne domy, na wszystkie oświetlone wieczorem okna. Wyobrażałam sobie, jak to będzie kiedyś, gdy będę miała własną rodzinę, własny dom.

I za tym tęskni Rachel - pragnie miłości, rodziny, pragnie być częścią tego idyllicznego obrazka, jaki widuje co dzień za oknem pociągu. Pewnego dnia zauważa kobietę, którą co dzień obserwuje, w ramionach mężczyzny, który nie jest jej mężem. Jej wizja idealnego życia przestaje być bez skazy, z czym nie może się pogodzić. Standardowo dla siebie sięga po alkohol, czego skutkiem są braki w pamięci następnego dnia. Obserwowana kobieta znika a Rachel angażuje się w jej odnalezienie.

Zapowiadała się świetna, tajemnicza historia - niestety okazała się dość schematyczna i rozgryzłam ją po 20 minutach filmu, mówiąc do męża, kto zabił. Jak zwykle - wszystko przez faceta. Zawiodłam się nieco na całości - owszem, klimat był, jednak czegoś zabrakło. Być może muzyki? Odświeżona wersja utwóru Kanye'a Westa "Heartless" z trailera nie wystąpiła ani w filmie, ani nawet w napisach końcowych. W ogóle nie bardzo kojarzę muzykę, nic nie utkwiło mi w pamięci, poza dołującymi dźwiękami.
Potrójna narracja daje możliwość zagłębienia się w umysł aż trzech kobiet, z których każda ma własne, bolesne doświadczenia związane z macierzyństwem.
Jeden z moich ulubionych zabiegów w filmach - inwersja czasowa, pozwala na logiczne połączenie z pozoru niezwiązanych ze sobą wątków. Nieco przeraża brutalność kilku scen. Plusem są momenty czarnego humoru i świetna gra aktorska Emily Blunt. Smutno jest patrzeć na kobietę, która toczy się po równi pochyłej z powodu zdrady. Wraz ze stratą męża straciła ona sens życia i już tylko egzystuje, udając przed światem normalność. 
Jest to jeden z tych filmów, o których nie myśli się po wyjściu z kina, a szkoda, bo bardzo lubię, gdy film zostaje ze mną chociaż przez parę dni. Nie żałuję, że obejrzałam, ale wracać do niego na pewno nie będę.

2 komentarze:

  1. ja czytałem książkę i mam ambiwalentne odczucia, bo intryga kryminalna żałosna ale podobało mi się w książce głębokie pokazanie charakteru głównej bohaterki, niemniej nie wiem czemu to jest taka głośna powieść? dla mnie taka sobie :-(
    filmu nie chcę oglądać, może kiedyś jak będzie w tv?

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po książce film będzie kiepski, a jak to określił mój brat "wręcz beznadziejny" :). W nim także bardzo dobrze została oddana główna postać. Co do fenomenu książki, bardzo często te najgłośniejsze są kiepskie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...