piątek, 26 sierpnia 2016

Przeczekać czy wychować?

Wakacje dobiegają końca. Lipiec był wspaniały i zleciał migiem. Sierpień nieco dał nam w kość. Starszak zwyczajnie zaczął się nudzić, a ja nie mogę mu organizować każdej chwili - jest jeszcze Młodszy. Wakacje to też czas luzu, mniej regularny plan dnia, całe dnie na dworze, późniejsze chodzenie spać.
I lody, lody, lody :). Niestety im więcej luzu, tym trudniej później egzekwować u dziecka cokolwiek. Przedszkolak ogólnie jest grzeczny, jednak książkowo przechodzi wszystkie bunty. Obecny, czterolatka, objawia się niczym tsunami - niezbyt często na szczęście, ale znienacka i ciężko go powstrzymać. Czasami syn nie chce zjeść obiadu, tylko dlatego, że coś mu się wizualnie nie podoba, bo jest w nie takiej formie, jak zazwyczaj, pomimo że wszystkie składniki jadł i lubi. Czasami nie chce myć głowy i żadne tłumaczenia nie pomagają. Nie chce sprzątać swoich zabawek, które zawalają cały pokój. Nie współpracuje, gdy musimy gdzieś iść 'na godzinę', czego efektem jest spóźnianie się. I niestety, ostatnimi czasy żąda słodkiego. Pradziadkowie, dziadkowie, tata, ciocia - każdy coś mu przynosi. Staram się ograniczać, ale wiadomo. W naszym domu nie ma słodyczy, bo ja ich po prostu nie kupuję. Jeśli są, to dlatego, że ktoś je przyniósł.
Niedawno też przeszedł samego siebie - wylał do wanny wszystkie płyny, jakie stały na półce: szampon, żel pod prysznic, emulsję natłuszczającą brata, żel do higieny intymnej, płyn do kąpieli... Zrobił to, pomimo że dzień wcześniej miał karę za wylanie jednego płynu.

Testujemy zatem kary na bajki, zabieranie zabawek, zakaz słodyczy za niezjedzony obiad itp. Trafił nam się uparty egzemplarz i sami uczymy się, jak z nim postępować.

Niestety, otoczenie nie pomaga. Z jednej strony, krytykuje się rodziców, których dzieci kładą się na podłodze w markecie i żądają zabawki. Padają teksty o bezstresowym wychowaniu, że powinno się dać takiemu klapsa, to by się nauczył. Z drugiej strony, gdy chcę, żeby syn stosował się do ustalonych przez nas zasad, niejednokrotnie słyszę: "daj mu spokój, to dziecko" - gdy chcę, żeby zachowywał się spokojnie w miejscu publicznym, "babcia ci kupi", gdy ja tego zabraniam, jednym słowem 'pozwól mu robić co chce', bo to taki wiek, taki etap, bo wyrośnie z tego, bo musisz przeczekać. Przeczekać? Co przeczekać, dzieciństwo? A ja myślałam, że muszę syna wychować, a nie przeczekać...

Idziemy w odwiedziny do cioci, syn jest tam po raz pierwszy. Ciocia stawia na stole miseczkę z ciastkami i lizakami. Syn zjadł jednego, sięga po drugiego. Są malutkie, ciocia mówi 'no daj mu', wyjątkowo pozwalam, ale zaznaczam, że to ostatni. Zjada i sięga po trzeciego. Nie pozwalam, odsuwam miseczkę. Syn zaczyna robić aferę z płaczem i rzucaniem się. Proszę ciocię o zabranie miski. Zabiera, ale słyszę, że przecież raz na jakiś czas może. Tylko, że jest to niejednokrotnie raz od cioci, raz od babci, raz od dziadka, a to ja decyduję, ile słodyczy może zjeść. 

Proszę rodziców, żeby nie kupowali wnuczkowi narazie żadnych zabawek, bo w wakacje dość już dostał i w zasadzie co chwila dostaje coś nowego, a ociąga się w sprzątaniu ich i odkładaniu na półkę, czego efektem jest wiecznie 'zawalona' podłoga. Tymczasem - przy najbliższej okazji dziadek wręcza mu nowy tramwaj. 

Jadę do centrum handlowego z synek i moją mamą. Po drodze tłumaczę dziecku, że wchodzimy tylko do dwóch sklepów, w konkretnym celu i nie kupujemy nic innego. Syn potakuje. Tymczasem moja mama kupuje mu loda, drugiego w tym dniu. Później dziecko nie chce zjeść kolacji.

Wszyscy inni są z moim na chwilę i wydaje się im się, że mają prawo go rozpieszczać. Tylko nie powinni robić tego w sposób, który odbije się na nim negatywnie. Jeśli my - rodzice, mówimy jedno, a dziadkowie mówią drugie, dziecko dostaje sprzeczne komunikaty. Idąc do sklepu godzi się tylko pooglądać, w sklepie zaś robi aferę, bo on chce coś dostać, bo przecież ostatnio dostał. Dziecko musi znać granice, bo świat nie jest placem zabaw, na którym wszystko wolno. Dorastając w pełnej swobodzie dziecko narażone będzie na szok w zderzeniu z rzeczywistością pełną zasad, nakazów i ograniczeń.

Bardzo nie podoba mi się duch materializmu, w jakim niestety zaczyna dorastać moje dziecko. Zabawki są dla niego najważniejsze na świecie. Bawi się nimi bez ustanku, co oczywiście nie jest złe, ale też wychodzi z domu z jakąś zabawką w ręku i codziennie z inną śpi. Odkąd testujemy zabieranie jakiejś zabawki za karę, syn przywiązuje się do nich jeszcze bardziej. Ostatnio, podczas czytania mu bajki na dobranoc usłyszałam "Mama, przesuń się trochę, żebym widział moje zabawki...". To otworzyło mi oczy - nie tego chciałam. Jak nauczyć dziecko, że ważne jest 'być', a nie 'mieć'? Że liczą się w życiu inne wartości? Jak ma zrozumieć, że coś jest wyjątkowe, skoro za chwilę dostaje kolejną rzecz? 90% zabawek, które ma moje dziecko to prezenty od rodziny. Od nas są te na urodziny i święta, bez okazji kupujemy właściwie tylko książeczki. Ja pamiętam większość moich zabawek z dzieciństwa. Czy jest szansa, że jakąkolwiek ze swoich syn będzie wspominał z sentymentem, mając ich tak wiele? Jak rozbudzić w nim kreatywność w wymyślaniu zabaw, skoro z każdej strony zasypywany jest rzeczami, które świecą, grają i tańczą? Małe dziecko od pierwszych dni narażone jest na tak ogromną ilość bodźców, że nic dziwnego, iż później w zerówce czy pierwszej klasie ciężko jest mu usiedzieć w ławce na lekcji.

Rozmawiałam z mamą na temat tego, że przecież nam (mi i bratu) nie kupowali takiej ilości zabawek, jakie kupują wnukowi. Mama na to, że kiedyś tego wszystkiego nie było. Zgadzam się, ale jednak były sklepy z zabawkami, tylko oni kupowali nam je w rozsądnych ilościach, nie widząc powodu, byśmy mieli mieć ich więcej. Ba, ja nie uważałam, że mi czegoś brakuje, doceniałam to, co miałam. Mój przedszkolak natomiast ciągle mówi, czego to mu jeszcze brakuje, a dziadkowie marzenia wnuczka spełniają. Kilka razy w miesiącu. Dlaczego uważają, że wnuczek musi mieć więcej? Czy brak poczucia odpowiedzialności za wychowanie go (tym zajmują się przecież rodzice) wzmaga potrzebę rozpieszczania? Dlaczego nie potrafią realnie spojrzeć na to, że postępując wbrew zasadom, które dziecko już zna i do których się stosuje łatwo mogą go 'zepsuć'? I przecież, chcąc nie chcąc, w tym momencie też go wychowują, też uczą - pokazują mu, że może się do zasad nie stosować.

Parafrazując popularną ostatnio reklamę jakiegoś banku - moje dziecko, moje zasady. Czas więc chyba zacząć 'wychowywać' otoczenie, aby nie przeszkadzało nam być takimi rodzicami, jakimi chcemy być.

6 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się tym wszystkim tak bardzo…
    Ja pozwalam Mikołajowi właściwie na wszystko, chodzi spać, o której chce, sypia przeważnie z nami, słodyczy je ile chce, nie chce się kąpać to się nie kąpie, nigdy jeszcze nie dostał żadnej kary i w ogóle się tym nie martwię, bo uważam, że mój Syn jest moim partnerem i obdarzyłem go pełnym zaufaniem i jak na razie odpłaca mi tym, że jest grzeczny, uczynny, kochany, troskliwy i oczywiście czasem jest płacz ale jakieś granice muszą być tylko, że w naszej rodzinie są poszerzone…
    Oczywiście też nie podoba mi się konsumpcyjny i materialistyczny sposób życia obecnych dzieci, bo za dużo tych zabawek ale co zrobić? Naprawdę kiedyś nie było tego wszystkiego więc czemu żałować jak inne dzieci też mają? tylko z tym sprzątaniem to rzeczywiście jest problem i jeśli mam wymienić jakaś wadę Mikołaj to właśnie wieczny bałagan… ale to przecież tylko dziecko he he..
    Ale żeby nie brzmiało to tak strasznie dodam, że Małżonka trochę stawia Synka do pionu…
    I mnie też :-)

    Akcja z wylaniem płynów do wanny – mistrzostwo świata – uśmiałem się :-)

    Pozdrowienia
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to się śmiałam jak mi kiedyś całe pudełko różu wtarł w łóżko. Za to nie było mi do śmiechu jak uzupełniałam wylane zapasy i zapłaciłam za tę jego kąpiel ponad stówę...
    Wiesz, wydaje mi się, że wszystko zależy od dziecka. Widocznie trafił Ci się ułożony egzemplarz :). Nasz Adi w dniu, w którym zaczął chodzić postanowił łamać wszelkie granice i niestety ustalanie tych granic okazało się bolesne dla nas wszystkich. Teraz już jest łatwiej, bo wszystko rozumie, ale jeszcze rok temu minimum raz w tygodniu musiałam go wyciągać na siłę ze sklepu, bo się na coś upierał. Ba, jeszcze zimą już z brzuchem wyciągałam go ze sklepu, a mówiąc wyciągałam mam na myśli dosłowne znaczenie tego słowa - rzuciłam zakupy i nastąpiła ewakuacja z powodu jego darcia się o jakąś rzecz, a podczas przeciskania się przez pełną ludzi kasę on łapał stojące tam kobiety za torebki, żeby się tylko zatrzymać... Najpierw nie chciał wyjść na dwór, później nie chciał wracać do domu i tak w kółko. Naprawdę, superniania miałaby u nas co robić :). A dopiero teraz widzę efekty stawiania granic, chociaż akcja z płynami pokazuje, że jeszcze dużo pracy przed nami. I żeby nie było, te płyny stoją tam od zawsze i jeszcze nigdy Adrian niczego nie wylał, ma zresztą zawsze swoją pianę.
    P.S. jeśli chodzi o mojego męża to najchętniej też by mu pozwalał na wszystko.

    Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziecko bardzo szybko rozumie, że inne otoczenie to takie małe "święto" i najważniejsze są regulacje ustanowione przez rodziców, ale rozumiem frustrację - zwłaszcza że materializm jest w tych czasach ogromną zmorą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ważna jest rodzicielska intuicja i dbanie o relacje z dzieckiem a nie o opinię otoczenia. Dodam, ze psychologowie podważają zasadnosc stosowania kar, zachęcam do lektury Alfie Kohn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kary nie, ale ponoszenie konsekwencji już tak, a przecież to jedno i to samo :)

      Usuń
  5. Nie ty jedna masz takie problemy :) Ja mieszkam na górze - babcia na dole. Taki Paweł i Gaweł. Swego czasu jak ja czegoś zabraniałam córa szła do babci i pytała o to samo :) Albo odwrotna sytuacja - a potem było ale mama babcia pozwoliła :D dzieciaki są cwane - a nam z miesiąc zajęło zanim odkryłyśmy tą podwójną grę :)
    A rada - uparcie małymi kroczkami do przodu :) U nas kiedyś zabawki przez okno wyleciały, innym razem w więzieniu na szafie wylądowały. Kiedy indziej szlaban na baje i tablety. Te ostatnie okazało się najskuteczniejsze :F Testuj - coś na pewno da dziecku do myśłenia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...