wtorek, 17 stycznia 2017

Phil Knight - "Sztuka zwycięstwa. Wspomnienia twórcy NIKE" - o książce

Mój brat kupił sobie ostatnio kilka książek. Tematyka może nie całkiem moja, ale nowiutkim, pachnącym drukarnią książkom to ja się oprzeć nie mogę :). 
Autobiografie nie są moim ulubionym gatunkiem literackim, ale od czasu do czasu po jakąś sięgnę. Tak było i "Sztuką zwycięstwa" - opowieścią o powstaniu firmy NIKE.


Opowiedziana w chronologiczny sposób historia zaczyna się od momentu, gdy Phil Knight wraca do domu po studiach i zastanawia się, co robić dalej. Decyduje się wdrożyć w życie Szalony Pomysł handlu butami sprowadzanymi z Japonii. Zapożycza się u ojca i zaczyna sprzedawać pojedyncze sztuki. Tak oto tworzą się podwaliny jednej z największych firm na świecie.

Z opowieści o firmie NIKE wyłania się przepis na to, jak osiągnąć sukces: trzeba zaryzykować, trzeba wierzyć w to, co się robi, nie odpuszczać (nawet jeśli konkuruje się z wielkimi firmami- w jego przypadku Adidas i Converse) i krok po kroku przeć do przodu, nawet jeśli zajmie to lata. 

I trzeba się niestety zadłużyć. To, co szczególnie utkwiło mi w pamięci, to stwierdzenie autora, że przez większość swojego życia był zadłużony, mimo posiadania rozwijającej się firmy. 

Być może dlatego nie wyciągnęłam milionów z mojej firmy trzy lata temu, bo choć przynosiła fantastyczne dochody w szczytowym momencie, to gdy zaczęły się one obniżać (co spowodowane było tym, iż po narodzinach syna nie mogłam już w pełni się w nią zaangażować), nie podjęłam ryzyka - nie zadłużyłam się, tylko ją zamknęłam, w chwili, gdy jeszcze zarabiałam. Czego nie żałuję, bo gdy zamykamy jedne drzwi, zaraz otwierają się inne i tak też było w moim przypadku.

Phil Knight zaryzykował i zapracował na swój sukces, robiąc coś, na co ja po zostaniu matką nie mogłam się zdecydować - poświęcił całe swoje życie firmie. Wszystko inne było z boku, nawet rodzina, przez co nie udało mu się nawiązać relacji ze starszym synem, którego zresztą w którymś z końcowych rozdziałów krytykuje. 

Zaskakujące, ile musiał mieć w sobie siły i samozaparcia, by brnąć w to dalej, by nie rezygnować, przez pięć, dziesięć lat powolnego rozkręcania firmy i napotykających go kolejnych problemów, kolejnych 'razów' z wizją bankructwa w tle.

Z książki wyłania się obraz człowieka, który przeżył swoje życie w bardzo stresujący sposób, który zaznał w nim wiele dobrego, ale i dotknęło go kilka tragedii, m.in. śmierć syna. Człowieka, który zbliżając się do 80-tki, odczuwa przede wszystkim żal, że to już minęło i pragnienie, by przeżyć to wszystko jeszcze raz (co zresztą podkreśla kilkukrotnie). Gdy oddaje przywództwo w firmie innym, gdy jego żółty notes nie zawiera już planów na kolejny dzień, jest mu źle z powodu braku celu. Czyżby więc prawdą było powiedzenie, że cała zabawa tkwi w gonieniu króliczka, a nie złapaniu go?

Postanawia więc zrealizować kolejny Szalony Pomysł i zabrać się za uwiecznienie swojej historii na papierze. A jego żona, wierna jak zawsze, czeka. Przez całe życie czeka, aż on zrealizuje swoje pomysły. 

Czy warto podążać za marzeniami za wszelką cenę? Jeśli to marzenia są priorytetem, to przykład twórcy NIKE pokazuje, że tak.

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, polecam.

2 komentarze:

  1. Wiara w siebie, odnalezienie swojej drogi, ciężka praca - można pozazdrościć. Najlepiej jednak brać przykład.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że każdy cel musi być "ekologiczny", jeżeli taki był to dobrze, że został osiagnięty.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...