czwartek, 5 kwietnia 2018

Znieczulenie zęwnątrzoponowe przy porodzie

Szokuje mnie, jak wiele znanych mi kobiet nie korzysta z przysługującego im przy porodzie znieczulenia zewnątrzoponowego. Nie korzysta, bo o nim nie wiedzą, bo personel go nie proponuje lub też nie wyraża zgody na jego podanie, twierdząc, iż rodząca 'da radę', 'wytrzyma'.
Zębów nikt nie wyrywa bez znieczulenia, natomiast w naszym kraju rodzi z nim niewielki procent kobiet.

Abstrahując od sytuacji, gdy na akcja porodowa rozkręca się tak szybko, że na ZOP już nie ma czasu oraz od takich, gdy są do niego przeciwwskazania medyczne - każda pacjentka ma prawo rodzić z godnością i korzystać z pomocy w zmniejszeniu bólu. To my wiemy, co czujemy, to my wiemy, ile jeszcze wytrzymamy i mamy prawo otrzymać ZOP, jeśli  czujemy taką potrzebę. Oczywiście w szpitalu musi być anestezjolog na dyżurze. Czasem trzeba na niego poczekać, może być przy operacji lub zajmować się inną pacjentką, ale biorąc pod uwagę, jak wiele godzin zazwyczaj trwa poród, zwłaszcza pierwszy, poczekać można.

Pierwszego syna rodziłam 12 godzin (od momentu, gdy zaczęły cieknąć wody płodowe). Wcześniej nie planowałam znieczulenia zewnątrzoponowego, ale gdy minęła już połowa tego czasu, wykorzystałam już zastrzyk rozkurczowy, paracetamol dożylnie i gaz rozweselający, a mimo to miałam wrażenie, że zaraz zacznę chodzić po ścianach z bólu, przy marnych 5cm rozwarcia, poprosiłam o ZOP. Trafiłam niestety na bardzo niemiłego anestezjologa - mężczyznę, który wręcz krzyczał na mnie, gdy nie potrafiłam odpowiednio zrobić kociego grzbietu i szarpał mną, ale ponieważ zrobiłabym wszystko, by poczuć ulgę, zignorowałam jego zachowanie. Wbicia igły w ogóle nie poczułam, za to po 20 minutach ból został wyciszony. Przez 2 godziny mogłam się zdrzemnąć i nabrać sił (wszak byłam na nogach od ponad doby). Niestety po tym czasie ból wrócił z taką samą mocą, a przynajmniej mi się tak wydaje, być może bez znieczulenia byłoby jednak jeszcze gorzej? Nie mniej znieczulenie się przydało i pomogło mi zregenerować siły na najcięższą pracę, która mnie czekała - wydanie dziecka na świat.

W drugiej ciąży wiedziałam już, że od razu będę chciała ZOP. Mówiłam o tym już na izbie przyjęć, gdy okazało się, że przyjechałam do porodu z 4cm rozwarciem. Pielęgniarki coś mówiły, że skoro tak szybko idzie, to może nie zdąży się go podać, trochę też wydaje mi się, że wszystko przedłużały, aby okazało się, że rzeczywiście jest za późno? Od zbadania do przyjęcia, ktg, później musiałam czekać z prysznicem, bo akurat była zmiana pielęgniarek, później zbawienny prysznic, po którym miała zapaść decyzja. Psychika to jednak wielka siła, nieco się zablokowałam, cały czas myśląc o tym, żeby nie było za późno na ZOP... Gdy przyszedł moment badania po prysznicu okazało się, że jest... 4,5cm :). Pierwszy raz cieszyłam się, że nie poszło dalej. Tym razem trafiłam na cudowną panią anestezjolog, która nie tylko chwaliła moje oddychanie i moją naturalną akcję skurczową (nieregularną, ale bardzo silną), ale też żartowała, rozweselała i traktowała mnie z szacunkiem. Gdy wspomniałam, że jestem mile zaskoczona jej cudownym zachowaniem, bo wcześniej miałam wątpliwą przyjemność z niemiłym anestezjologiem, pani doktor powiedziała, że co też faceci mogą wiedzieć o porodzie i wstyd jej za kolegę. Znieczulenie przyspieszyło akcję porodową i rozwarcie skoczyło z 5cm do 10cm w niecałą godzinę. Sama byłam zdziwiona, że tak szybko poszło :).
Dziwi mnie, gdy słyszę z ust kobiet, że one urodziły dziecko / dzieci bez znieczulenia i co to za wymysły, żeby próbować sobie ulżyć. No pogratulować, niektórzy wytrzymują wiercenie zębów bez znieczulenia, ja bez zastrzyku nie dam sobie zacząć wiercić. Każdy ma inny próg wytrzymałości, nie wiemy tak naprawdę, jak bardzo kogoś boli. Poza tym hasło znieczulenie brzmi co najmniej tak, jakby ktoś inny za nas urodził? To nadal jest ból i nadal jest ciężka praca.

Mój drugi poród był zupełnie inny od pierwszego, o wiele bardziej świadomy. Tym razem panowałam na bólem, w przerwach między skurczami mąż mnie rozbawiał i dużo się śmiałam. Pani anestezjolog zaglądająca co jakiś czas nie mogła się napatrzeć na ten widok - rodząca śmieje się podczas porodu. Jeśli oglądaliście "Porodówkę" na TLC, to tak właśnie wyglądał mój drugi poród, jak rodzi większość kobiet pokazanych w tym programie. Spokojny, świadomy, bez nerwów. I takiego porodu życzę każdej kobiecie. Pamiętajcie o swoich prawach.

ZOP przy porodzie, znieczulenie do porodu, znieczulenie zewnątrzoponowe

2 komentarze:

  1. Chyba za pierwszym razem (2015r.) znieczulał nas ten sam anestezjolog- straszy gbur, z pretensjami że w trakcie skurczu zwijam się z bólu :/ 4 miesiące temu kolejny poród.. i cudowny Pan anestezjolog- bardzo spokojny, wszystko tłumaczył a na koniec pogratulował :)
    Przy obu porodach na 5 cm zatrzymało się pomimo stosowania różnych wspomagaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że to ten sam, bardzo nieprzyjemny facet.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...