Zaraz kończy się listopad, a ja uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam przeglądu października... Na swoje usprawiedliwienie mam to, że po wakacjach czas jeszcze bardziej przyspieszył, a regularny rytm tygodnia sprawia, że ciągle dzieje się coś ciekawego. Zatem szybki nostalgiczny przegląd jakże ciepłych, a momentami nawet gorących październikowych dni.
Sezon na dynie wykorzystamy został w pełni :)
Mieliśmy z mężem pierwszy od 6 lat wspólny weekend poza domem, w cudownym miejscu - w Pałacu Poraj (będzie o nim więcej). Gorąco polecam taki czas bez dzieci, to jak wylądowanie na obcej planecie. 48 godzin powrotu do przeszłości, gdy byliśmy tylko we dwoje, drzemki w środku dnia, siedzenie do późna, zero obowiązków, absolutny relaks! Wróciliśmy wypoczęci i stęsknieni, chociaż nasze szkraby szybko zapewniły nam brutalny powrót do rodzicielskiej rzeczywistości :). Z dziadkami takie grzeczne, a z rodzicami to wiadomo... :)
Kto pamięta jojo? Nasze dzieciaki pokochały zabawkę z przeszłości rodziców :D.
Zaliczyliśmy też coroczny pokaz kolejek w Kobylnicy:
Mąż nie zapomniał o rocznicy ślubu :)
W połowie października chodziliśmy w cienkich bluzeczkach i urządziliśmy grilla. To się nazywa polska złota jesień :).
Spacery nad morzem przypominały raczej wiosnę niż jesień. Takie opóźnione wejście w ciemną i burą porę roku pozwoliło nam doładować baterie na full.
Taka jesień mogłaby być co roku :).