Strony

sobota, 21 października 2017

Złoty środek w macierzyństwie - czy istnieje?

Odkąd zostałam matką mam wrażenie, że grupy rodziców dzielą się na tych, którzy widzą świat na biało i czarno, zapominając, że na świecie istnieje cała feeria barw. Rodzice na każdym kroku wzajemnie się oceniają, krytykując swoje wybory rodzicielskie i metody wychowawcze.

Jak sprawdzić, czy należysz do szanownego grona idealnych rodziców i tym samym masz prawo do krytykowania innych? Jakie rady i oceny chociaż raz słyszy każdy rodzic?
A no idzie to tak.

Rodzisz dziecko siłami natury - wtedy możesz nazywać się matką. Chyba, że rodzisz ze znieczuleniem zewnątrzoponowym, wtedy dbasz o własną wygodę, nie patrząc, że może to zaszkodzić dziecku. A jeśli rodziłaś przez cesarskie cięcie, no to sorry, nie możesz mówić, że rodziłaś - no bo nie rodziłaś, dziecko ci wyjęli przecież...

Karmisz piersią - super, jesteś Matką Polką, bio, eko i fit (bo wtedy chudniesz!), dajesz dziecku to, co najlepsze z natury. Ale pod żadnym pozorem, w żadnym wypadku, no nawet się nie waż choćby pomyśleć o podaniu swojego mleka z butelki, podaniu smoczka czy użyciu nakładek na brodawki, bo od tego zniknie ci pokarm! W jeden dzień!
Jeśli karmisz za wszelką cenę - męczysz siebie i dziecko, wtedy też je na pewno głodzisz, bo płacze przecież, no uparłaś się na to karmienie, a po co, czasem trzeba odpuścić, ja nie karmiłam i moje nie choruje... 
Jeśli już karmisz, to siedź w domu, nawet nie próbuj karmić w miejscach publicznych i narażać inne niewinne oczy na ten bulwersujący widok. 
I nie waż się karmić dłużej niż rok, bo wtedy to już krzywdzisz dziecko, po roku to sama woda, więc znów je głodzisz, poza tym niszczysz sobie piersi i no jak to, takie duże, to już patologia...
A w ogóle to po co chwalisz się tym karmieniem i sprawiasz przykrość wszystkim matkom niekarmiącym, przecież one też kochają swoje dzieci! Wywyższasz się, a przecież to nie ma znaczenia jak karmisz, ważne że nie głodzisz! Nie ważne, co z tego, że badania mówią inaczej.
Karmisz mlekiem modyfikowanym? No jak możesz, dajesz dziecku sztuczny wynalazek, idziesz na łatwiznę, jesteś wygodnicka, chcesz przesypiać noce mając małe dziecko - wstyd!

Dajesz smoczek - zapewniasz dziecku ukojenie, spokój, ale jednocześnie zapewniasz mu krzywy zgryz! Dziecko po roku ze smoczkiem to hańba! 
Jeśli nie dajesz, to przynajmniej nie zaburzy ci laktacji, ale wtedy co z ciebie za matka, pozwalasz dziecku płakać, nie dajesz uspokajacza...

Nosisz dziecko - przyzwyczajasz je, wejdzie ci na głowę, pozwalasz sobą manipulować. 
Nie nosisz dziecka, pozwalasz mu leżeć w bujaczku / leżaczku? Nie zapewniasz mu bliskości, stosujesz zimny chów, nie słyszałaś o rodzicielstwie bliskości??

Śpisz z dzieckiem - możesz je skrzywdzić, przygnieść, zrzucić, nie umiesz narzucić zasad, powinno spać w swoim łóżeczku.
Nie śpisz z dzieckiem - też je krzywdzisz, chcesz mieć całe łóżko dla siebie? Znów nie jesteś rodzicem bliskości...

Szczepisz dziecko - dbasz o jego zdrowie. Ale to znaczy, że nie czytałaś w ulotce o możliwych niepożądanych odczynach poszczepiennych (bo o możliwych niepożądanych działaniach występujących po zażyciu paracetamolu to każdy czytał), więc RYZYKUJESZ zdrowiem swojego dziecka! To może lepiej nie szczepić? Wtedy ryzykujesz, że zachoruje np. na gruźlicę, albo wyhoduje sobie w nosie pneumokoki antybiotykooporne... I jeszcze mogą ci ograniczyć prawa rodzicielskie, albo czort wie, czy nie zabrać ich całkiem i puścić za tobą w świat list gończy...

Trzymasz się zaleceń WHO co do rozszerzania diety, stosujesz na dziecku dzikie eksperymenty, jakimi dla niektórych jest zdrowe odżywianie, nie dajesz słodyczy? No i po co znowu jesteś taka eko, bio i fit, jak chemia jest WSZĘDZIE, to po co ją sobie ograniczać i zabierać dziecku dzieciństwo okraszone białymi kryształkami cukru? Dziecko musi jeść normalnie! Tylko zależy, co dla kogo znaczy normalnie... 
Dajesz dziecku parówki / Danonki /  Kubusia / gluten? No jak możesz tak je truć, nie słyszałaś o zdrowym odżywianiu?  Powinnaś od rana do wieczora stać w kuchni, robiąc zakwas na chleb, mleko kokosowe  i smoothie z jarmużu i avocado.

Normalnym jest za to, że w samochodzie małe dzieci mogą podróżować jedynie w fotelikach samochodowych. Masz taki? Uff? Oooo nie moja droga, bo co ty masz za fotelik! Nie markowy! To tak jakbyś nie miała wcale. I nie rwf? No jak to, nieważne, że auto masz za pięć tysięcy, fotelik za dwa tysiące musi być! Bo inaczej nie dbasz o bezpieczeństwo dziecka, tak mówią badania.
Aaa, masz rwf? No, teraz to wszyscy będą zaglądać ci do portfela, oskarżając o rozrzutność, a dziecko będzie ci się nudzić w aucie, nic nie widzieć i w ogóle to gdzie ono nogi założy! Na szyję??

Pozwalasz dziecku się ubrudzić, bawić w piaskownicy? Nie dbasz o nie, tam są ZARAZKI! 
Dbasz o jego czystość? No wiesz, dziecko nie może być wychowywane w sterylności...

Chwalisz dziecko? Myślisz, że wpływasz na jego rozwój, stosując pozytywne wzmocnienia, bijąc brawo? Ale z ciebie behawiorystka, tresujesz dziecko, zaburzasz jego zdolności do samooceny, uzależniasz jego samopoczucie od oceny innych... Nie chwalisz? Zaniżasz samoocenę dziecka, będzie się czuło niedoceniane, nic mu się nie uda w życiu...

Zapisujesz dziecko na zajęcia dodatkowe - dbasz o jego rozwój. Wróć, wypełniasz dziecku czas wolny, a ono się musi nudzić! Ale jak się nudzi, to przecież marnuje czas, nie rozwija się, musisz mu wymyślać jakieś kreatywne zajęcia...

I tak w kółko. Bez końca. Nie tknęłam tematu chrzcin, przekłuwania uszu niemowlakom, chodzików, pasty z fluorem, butów z twardą podeszwą, bajek, słoiczków, przedszkola, pory zasypiania dzieci... A przecież takich kontrowersyjnych tematów jest mnóstwo. 

I zawsze są dwie strony, zawsze są różne spojrzenia na dany temat. Każdy wybiera z tego to, co mu pasuje. 

Zabawne jest jednak, że w przypadku jednego tematu opieramy się na badaniach, a w przypadku innego te badania ignorujemy. 
Uważamy się za specjalistów w jakiejś dziedzinie i nawet nie dopuszczamy możliwości, że dla innych liczy się co innego, co innego jest ważniejsze. Zawsze warto jest rozmawiać. Tylko szkoda, że w przypadku tematów stricte dzieciowych rozmowa często szybko się kończy, przechodząc w płynące z dwóch stron monologi, czy wręcz elaboraty mające na celu przekonanie drugiej strony do swojego zdania. 

Dzielmy się wiedzą, uświadamiajmy, ale pozostawmy wolną drogę w wyborze innym ludziom.  

To ich życie, ich dzieci. Nie mam tu na myśli tematów, które nie podlegają dyskusji, takich jak bicie dzieci - stosowanie przemocy zawsze powinno być krytykowane. Ale wszystko inne podlega wyborom. Zanim więc skrytykujemy decyzje innych - skupmy się na swoich. Czy aby każda z nich jest tą najlepszą? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz