Strony

środa, 19 kwietnia 2017

Poświąteczny detoks

Przez Święta udało nam się nie przytyć, ale jak to powiedział mój mąż dziś rano, grozi nam przytycie poświąteczne, na dojadaniu resztek. Czas więc powrócić do zdrowych nawyków i wspomóc trochę jakże ważny organ naszego ciała - jelita. Obstawiam, że większość z nas nagromadziła w nich zapas grzesznego jedzenia godny kilku cheat meal'ów razem wziętych. 

U nas nieco pomogła królowa minionych Świąt, jaką okrzyknięta po fakcie została przez nas śliwka węgierka! Jako, że noc z poniedziałku na wtorek spędziliśmy z Tomkiem wymieniając się w drodze do miejsca, gdzie król chodził piechotą, zaczęłam zastanawiać się, co też mogło nam zaszkodzić. 

Tymczasem nic nam nie zaszkodziło, a wręcz pomogło w pozbyciu się zapasów brzusznych. Uświadomiłam sobie, że na świątecznym stole był schab ze śliwką, karkówka nadziewana śliwką, do obiadu sos z wędzonych śliwek (!), a na deser jednym z ciast była... pijana śliwka (z nutellą i śliwkami moczonymi całą noc w wódce... śliwkowej...). Tak więc śliwka śliwkę śliwką poganiała i na efekty nie trzeba było długo czekać :).

A jakie są nasze sposoby na to, by poczuć się lżej?

Każdego wieczoru przygotowuję dwie szklanki z wrzątkiem. Gdy przestygnie, dodaję po pół łyżeczki miodu. Rano (ale po umyciu zębów, to bardzo ważne - pozbywamy się z ust bakterii nagromadzonych przez noc) podgrzewam lekko wodę z miodem i dodaję kilka kropel cytryny. Wypijamy to na czczo, śniadanie jemy pół godziny później.

Mój poświąteczny jadłospis wygląda tak. Na śniadanie nieśmiertelna owsianka - z mrożonymi owocami (zapas z lata):

Lub jogurt z domową konfiturą jagodową (smakuje dokładnie tak samo jak Fantazja z jagodami!):


Lub po prostu koktajl mleczno - owocowy z dodatkiem otrębów, gdy kompletnie nie mam czasu na kuchnię z rana:


Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez śniadania, a gdy muszę to zrobić bardzo wcześnie rano, zjadam chociaż kawałek banana, natomiast koktajl zabieram ze sobą:


Pamiętam o odpowiednim nawodnieniu. Rzadko czuję pragnienie, picie wody wynika u mnie bardziej ze zdrowego nawyku, niż z pragnienia. 
Jak wyrobić sobie taki nawyk? Przede wszystkim warto zapamiętać równanie:

1 szklanka kawy / czarnej herbaty = jedna szklanka wody

Każdą wypitą szklankę napoju bogów lub zwykłej czarnej herbaty uzupełniamy wypiciem szklanki czystej wody. Kawa i herbata wysuszają, wypicie wody zrównoważy bilans. 
Wychodząc z domu zawsze mam w torebce butelkę wody, która wielkością odpowiada czasowi, jaki będę poza domem. Biorę ją nawet, jeśli wychodzę na godzinę.


W domu zaś korzystam z butelek 1,5 litrowych i do końca dnia taką butelkę opróżniam. Do tego zielona herbata, czasem czystek, czasem kawa inka lub jakiś sok. 
Na obiad po świętach najlepszy jest rosół:


A na kolację - sałatka z rukoli z pomidorem, twarożkiem, szczypiorkiem, posypana słonecznikiem i czarnuszką, z sosem z oliwy i cytryny.

Pomiędzy posiłkami przegryzam przeważnie warzywa lub piję sok. Do tego szklanka Verdin Fix na noc i rano budzę się z płaskim brzuchem i dobrym samopoczuciem. Docelowo w dniu takiego 'detoksu' nie jem pieczywa, bo ono powoduje u mnie wzdęcia. Na co dzień go nie unikam, ale też nie przesadzam z jego ilością. 
Aby dowiedzieć się więcej o działaniu naszych jelit polecam zapoznanie się z książką Gulii Enders "Historia wewnętrzna" - tytuł odeśle Was do notki o niej. 

Powodzenia w zrzucaniu poświątecznych kilogramów ;).

1 komentarz: