Strony

piątek, 8 grudnia 2017

Słupsk - moje miasto, czyli co mnie tu trzyma?

Na lokalnej grupie mam na Facebooku ktoś zadał pytanie, jak żyje się w Słupsku? Jakie są ceny? Czy warto tu wrócić z emigracji?
 
Pierwsze, jak to zwykle bywa, posypały się komentarze negatywne. Pracy nie ma, kokosów nie zarobisz, nie ma możliwości rozwoju, drogo utrzymać dzieci, ja bym nie wróciła. Mówią to ludzie, którzy tu mieszkają. Jest im tu źle, ale wybrali życie tutaj.

I tak sobie myślę - współczuję. Ale nie rozumiem. Są różne sytuacje w życiu i abstrahując od rzeczywistej konieczności pozostania tu, to w każdym innym przypadku - co Was tu trzyma? Świat stoi otworem, można się spakować i szukać szczęścia gdzie indziej - w kraju lub za jego granicami.

Może zatem ja opowiem o tym, jak żyje się w Słupsku 4-osobowej rodzinie i co nas tu trzyma.


Zawsze byłam typem podróżniczki, babcia mówiła na mnie 'biała cyganka'. Wszędzie mi było dobrze, uwielbiałam nocować poza domem, jeździć w odwiedziny do rodziny, spędzać wakacje u dziadków. Za czasów nastoletnich byłam na pięciu zagranicznych koloniach, zbierając cudowne doświadczenia i poznając inny tryb życia w Czechach, we Włoszech, Francji, Hiszpanii i Grecji. Gdy poznałam Tomka (dzieliło nas 500km - klik), sporo czasu spędzałam w jego rodzinnym mieście. Później zaliczyłam kilka większych i mniejszych podróży z mężem, także po naszym pięknym kraju. Od kilku lat znacznie ograniczają nas dzieci, ale za jakiś czas odbijemy sobie i mam nadzieję, zaszczepimy bakcyla podróżniczego i im (o trasie z dziećmi pisałam tutaj - klik).

Mąż przez dwa lata po szkole pracował w swoim mieście, następnie przez jakiś czas jeździł do pracy za granicę, po czym przeprowadził się do Słupska i zaczęliśmy wspólne życie. Dzięki mojemu mężowi moglibyśmy w każdej chwili wyjechać do Niemiec i z miejsca zacząć tam legalnie żyć i pracować - mieszka tam też część mojej rodziny, podobnie jak we Francji. Przez kilkanaście lat miałam rodzinę w Hiszpanii, od kilkunastu mam w Szwecji. Jeśli bym chciała - tam miałabym punkt zaczepienia i łatwiejsze początki. Mogłabym wyjechać za granicę. Mogłabym wyjechać do rodzinnej miejscowości męża, na południe Polski. Mogłabym zamieszkać w miastach, które bardzo lubię - Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku. Mogłabym - ale nie chcę. Zatem za co lubię Słupsk?


BLISKOŚĆ

Słupsk ma 43km2. Można go przejść z jednego końca w drugi w ile - maksymalnie 2 godziny? Wszędzie jest blisko. Nie tracimy czasu na zbędne dojazdy, wszędzie można dojechać w kwadrans - zarówno komunikacją miejską, jak i autem. Tym drugim można swobodnie poruszać się po centrum - coś nie do pomyślenia w wielkich miastach. Dojazd do pracy zajmuje kilka minut. Nie wyobrażam sobie spędzać rano i wieczorem po dwie godziny w korkach czy środkach komunikacji. Wiem, że ludzie na całym świecie każdego dnia dojeżdżają dziesiątki kilometrów - to nie dla mnie. Życie toczy się poza pracą, chcę mieć na nie czas, czas dla rodziny, dla siebie.
Osiedla są małe, ale z dobrą infrastrukturą - co krok jest szkoła, przedszkole, place zabaw, a przynajmniej my takie osiedla wybieramy. Idąc na spacer na pobliski plac zabaw wiem na pewno, że spotkam tam kogoś znajomego, że syn spotka kolegów i koleżanki. Tego nie ma w dużych miastach.
Gdy wszyscy narzekają na wyrastające jak grzyby po deszczu markety, ja jestem zadowolona, że pod nosem mam Biedronkę, niedaleko Netto i wiele innych sklepów jest o przysłowiowy 'rzut beretem'. Nie marnujemy czasu na zakupy, nie spędzamy weekendów w galeriach, zakupy robimy wracając ze spaceru, nie musimy na nie specjalnie jechać.
Co prawda dzieci mam małe i dopiero teraz poznaję ofertę zajęć dodatkowych, ale także w tej kategorii można znaleźć coś fajnego. Basen czy karate także mamy niedaleko.


MORZE

Zazwyczaj jest tak, że gdy ktoś mieszka w górach, uwielbia morze. Ja mieszkam nad morzem i nie mam go nigdy dość. Nawet letni turystyczny gwar uwielbiam - ma to swój specyficzny klimat. Żyjąc tu i pracując nie plażujemy co prawda tak często jak turyści, ale nad morze jeździmy, gdy tylko zechcemy. Dwadzieścia minut jazdy (18km) i poobiedni spacer po plaży zaliczony. Piękne jest o każdej porze roku. Odpowiednia dawka jodu i od razu człowiek się lepiej czuje :).



ŚWIEŻE POWIETRZE

Pewnie przez bliskość morza powietrze w naszym mieście jest czyste przez większą część roku. Dni z naprawdę fatalną jakością powietrza bywa niewiele. Często, gdy prawie cały kraj oddycha smogiem - my oddychamy jodem ;). Ta świadomość, że nie trujemy się samym oddychaniem jest dla nas bardzo ważna, bo na dworze spędzamy z dziećmi bardzo dużo czasu.


 OKOLICA

Słupsk jest otoczony doliną Słupi, pięknymi lasami, kilkoma pięknymi jeziorami w okolicznych miejscowościach. Jest gdzie pojechać na wycieczkę latem, można zwiedzić całe wybrzeże na jednodniowych wycieczkach w tę i z powrotem :).


CENY

W komentarzach na Facebooku padł zarzut, że w Słupsku jest drogo. Drogie są mieszkania, drogie jest utrzymanie dzieci. Ja mam inne zdanie - w takim Gdańsku, to dopiero są ceny mieszkań i wynajmów! U nas można znaleźć naprawdę atrakcyjne oferty, rynek się zmienia. Podobnie z utrzymaniem dzieci. Jest duży wybór sklepów, ale jest też internet - wystarczy poszukać. Polując na wyprzedażach czy kupując na lokalnych grupach sprzedażowych można nabyć markowe ubrania (jeśli marka jest dla kogoś ważna) w atrakcyjnych cenach. Brakuje miejsc w przedszkolach, ale można się o nie starać co roku, do naszego także przechodzą dzieci z prywatnych.


ROZWÓJ

Miasto się zmienia, rozwija. Powstają nowe piękne osiedla, nowe miejsca. Ktoś mógłby powiedzieć, że firmy się otwierają i zamykają. To już nie te czasy, gdy człowiek przepracował całe życie w jednym miejscu pracy, jak większość rodziców moich rówieśników. Teraz to wręcz byłoby dziwne. Zaraz po studiach przez 3,5 roku prowadziłam własną działalność gospodarczą. Czy miałam w sobie żal czy smutek, gdy ją zamknęłam? Absolutnie nie. Tamten czas był cudowny i dał mi bardzo wiele pozytywnych doświadczeń, bardzo wiele się nauczyłam. Ale przyszedł moment, że straciłam do tego serce, albo inaczej, moim sercem całkowicie zawładnął mały synek. Zamknięcie firmy spowodowało, że otworzyły się przede mną kolejne drzwi, które również przyniosły wiele dobrego. Czy teraz miałabym mówić, że w Słupsku nie opłaca się nic otwierać? Otóż przeciwnie, opłaca się bardzo! Warto próbować, rozwijać się, iść do przodu. Nowe wyzwania są wspaniałe.


PRACA

Jak wszędzie - są oferty za najniższą krajową i są lepsze. Nie zgodzę się jednak z opinią, że w Słupsku nie ma pracy - kto szuka ten znajdzie. Dopiero szukając odkrywamy, ile tak naprawdę w Słupsku jest firm, o których nie mieliśmy pojęcia, które radzą sobie świetnie na rynku krajowym. Pracowałam w kilku różnych miejscach począwszy od klasy maturalnej. Mój mąż pracuje tu od 10 lat - w tym czasie także kilka razy zmieniał pracę, za każdym razem na lepiej płatną. Jeśli ktoś nas nie szanuje, nie docenia - sami zacznijmy się szanować. Nie liczmy, że ktoś nas pogłaska po główce, weźmie za rączkę i zaprowadzi w lepsze miejsce. Sami musimy zadbać o nasz rozwój.



Jedyne na co można według mnie narzekać, to ilość wydarzeń kulturalnych, jakie mają nam do zaoferowania ośrodki.  Dzieje się sporo, ale mogłoby więcej. Zazdroszczę większym miastom właśnie zaplecza kulturalnego. Ale to też specyfika miasta - często, gdy coś się dzieje, nie ma zainteresowania mieszkańców. Czyżbyśmy woleli spędzać czas wolny w domach? :)

Oczywiście tutaj trzyma mnie także rodzina i znajomi. Grono przyjaciół, z którymi znam się od podstawówki czy późniejszych lat edukacji - z którymi jestem w stałym kontakcie, na których mogę liczyć, to poza rodziną najważniejszy dla mnie aspekt. Tych bliskich znajomości, które utrzymały się przez przez te wszystkie lata, nie zastąpi żadna nowa znajomość z dorosłego życia - chociaż osobiście bardzo lubię poznawać nowych ludzi :).

Mój mąż, zapytany o to, za co lubi Słupsk, odpowiedział, że za to, że tak dobrze go przyjął :). Jakby nie patrzeć, przeprowadził się tu z drugiego końca Polski i jest mu tu dobrze. Dodał także, że nigdzie w Polsce nie ma tylu ładnych dziewczyn :). 


Nie wiem, czy tak będzie zawsze - być może kiedyś coś skłoni nas do wyjazdu, czy to tymczasowego, czy też na stałe. Wizja emerytury na Bora Bora też jest w marzeniach :). Póki co jednak - na co dzień dostrzegamy te pozytywne aspekty mieszkania w Słupsku.


W tym roku władze miasta szczególnie się postarały i na ulicy Sienkiewicza panuje iście bajkowy klimat:



niedziela, 3 grudnia 2017

Listopad 2017 - Tu i teraz

Za nami listopad - Jeden z dwóch najważniejszych miesięcy w roku, odkąd urodził się mój pierworodny. Punktualny pierworodny, który przyszedł na świat w dniu wyznaczonego przez ginekologa terminu rozwiązania (siłami natury!). Zaplanowane lubi mieć po mamusi :). Jego urodziny także planujemy z wyprzedzeniem i w zasadzie cały miesiąc kręci się wokół nich.


Listopad stał także pod znakiem pierników i kalendarzy adwentowych, które oczarowały rodzinę i znajomych. Nie ma to jak starać się rozciągnąć dobę i dodawać sobie roboty, choć jej i tak jest dużo przy małych dzieciach :). 





O tym, jak bardzo byłam zajęta świadczy fakt, że przez cały miesiąc przeczytałam tylko dwie książki i to nic specjalnego :). Mam nadzieję, że w grudniu nadrobię, bo to aż wstyd i źle się z tym czuję :).

Obejrzałam za to kilka fajnych filmów, szczególnie zaś polecam "2.22" - tytuł to godzina, o której zaczyna się dziać coś dziwnego.

Kontroler lotów zauważa na niebie dziwny rozbłysk - ma to związek z docierającym do Ziemi światłem planety, która wygasła 30 lat temu. Od tego momentu zauważa on ten sam schemat, powtarzający się każdego dnia.

Film przepiękny, klimatem trochę przypominał mi "Pasażerów". SF, ale pozbawiony jakichś większych efektów specjalnych, przez co historia wydaje się jeszcze bardziej rzeczywista. Główni bohaterowie są z mojego rocznika :). Temat przeznaczenia, podróży w czasie, losów zapisanych w gwiazdach i wędrówki dusz od zawsze mnie fascynował. W którejś z recenzji dojrzałam określenie głównego bohatera jako 'drwaloseksualnego macho' i coś w tym jest (notabene ta postać nieco zlała mi się z graną przez niego postacią w "Wieku Adelaine"). Sama fabuła bardzo ciekawa, jednak mniej więcej w połowie filmu emocje opadają i wszystko zostaje nam podane na tacy - w zakończeniu nic nie dziwi. No, prawie nic :). Nie mniej na czas seansu wyłączyłam się kompletnie, o co w domu, przy wiercącym się 17-miesięczniaku dość trudno. Na koniec został mi bardzo pozytywny nastrój. Polecam serdecznie.

Poniżej jedna z najpiękniejszych scen w filmie i piękna muzyka. Szkoda, że u nas nie ma jeszcze takich powietrznych baletów :).



Całkiem znienacka koleżanka zabrała mnie na bardzo kameralny koncert Patrycji Markowskiej, o którym więcej pisałam tutaj (klik). Cudowny wieczór, choć skończył się gorączką u starszaka - przypałętała się pierwsza w tym sezonie choroba, pierwsza od 9 miesięcy. Prawdą jest, że w kolejnych latach przedszkola z chorowaniem jest już lepiej :).



Blogowo także nie byłam zbyt twórcza, powstały jedynie dwie notki:
- 5. urodziny Starszaka - relacja z wielkiego dnia, a właściwie trzech dni :),
- Ciecierzyca z ryżem - przepis na szybki i zdrowy obiad.

Od trzech dni zaś mamy grudzień i klimat świąteczny w pełni. Zwłaszcza po wczorajszym wypieku ponad 3kg pierniczków, które będę zdobić razem z synem :).