Kaszę mannę doskonale pamiętam z dzieciństwa. W dorosłym życiu na nowo odkryłam ją trzy lata temu, podczas wprowadzania w dietę niemowlaka glutenu. Całkiem zapomniałam, że ta zrobiona na mleku, z dodatkiem miodu i owoców, jest po prostu pyszna. Synek na szczęście szybko ją polubił. Mąż za to ma traumę z dzieciństwa i nie da się go do niej przekonać :).
Nie kupuję gotowych jednorazowych paczuszek, które wystarczy zalać mlekiem - zawierają one zbyt wiele chemicznych dodatków. Syn mleko krowie pije dopiero od niedawna, wcześniej kaszę gotowałam na wodzie na gęsto, a następnie rozrzedzałam odrobiną mleka modyfikowanego. Teraz gotuję ją na mleku - błyskawiczną 3 minuty, zwykłą trochę dłużej. Zazwyczaj dodaję do niej zdrowe dodatki, które akurat mam pod ręką - rodzynki, siemię lniane, sezam, jagody goji.
Powstaje ona ze zmielonych najdrobniejszych ziaren pszenicy, zawiera witaminy z grupy B, kwas foliowy, potas, magnez, żelazo i dużą ilość jodu. Jest bardzo lekkostrawna, a przygotowana na gęsto, z odrobiną domowego syropu lub dżemu, będzie świetnym, zdrowym deserem.
he he ja też mam traumę z dzieciństwa i po prostu NIENAWIDZĘ kaszy manny!!!
OdpowiedzUsuńM.
A próbowałeś jej w dorosłym życiu? Mój mąż nawet nie chce spróbować, a słodkości uwielbia :)
OdpowiedzUsuńjak trauma to trauma, nie zamierzam próbować :-(
OdpowiedzUsuńM.
Mi też ciężko się przekonać. ..
OdpowiedzUsuń