Strony

poniedziałek, 15 maja 2017

Do pana, który chciał mnie przepuścić w kasie...

Po długim i ciężkim dniu, czyli takim jak co dzień na macierzyńskim ;), udałam się na planowe tzw. wychodne, to jest zakupy do pobliskiego dyskontu. Nie udało mi się wymknąć ukradkiem, Adi przyczepił się do mojej nogi i zażądał możliwości współtowarzyszenia mi, zapewne mając nadzieję na zakup czegoś z ilością cukru w składzie przyprawiającą mnie o zawał. 

Poszliśmy. 

Koszyk szybko został zapełniony, synek dostał małe co nieco, ale widać to było mało na jego możliwości i co chwila jęczał mi o coś innego. Dowlekliśmy się do długiej kolejki i stanęliśmy w niej. Adi w tym czasie sięgał po kolejne psujące zęby diabelskie wynalazki, pytając czy może to lub tamto, a ja odpowiadałam mu "nie możesz", "nie, kochanie", "nie, masz w domu" i tak milion pięćset razy na minutę. Nie byłam świadoma tego, jak wyglądam, ale chyba musiałam wyglądać na mega zmęczoną i niewyspaną, żeby nie powiedzieć 'wymiętoloną przez dzień', bo nagle słyszę skierowane ku mnie słowa: 

- Proszę, może pani stanąć przede mną. 

Spoglądam na nadawcę, stoi sobie mężczyzna mniej więcej w moim wieku, w ręku trzyma dwie rzeczy, koszyka brak. Zerkam na mój koszyk wypełniony po brzegi spożywką, uśmiecham się do pana i mówię:

- Oj dziękuję, ale mamy pełny koszyk... Wytrzymamy.
- Na pewno? - pyta pan.

"Cholera, chyba nie zmyłam jeszcze makijażu?" - próbuję sobie przypomnieć, bo dni mi się mieszają i być może przez pomyłkę zmyłam go przed wyjściem do sklepu zamiast po powrocie z niego? To by tłumaczyło jego chęć ulżenia mi w żywocie matki Polki.

- Na pewno, dziękuję bardzo - uśmiecham się.
- Ok - odpowiada on.

Przyznam, że sklepowy rycerz poprawił mi humor. Jak miło, że niektórzy ludzie zauważają innych i chcą im bezinteresownie pomóc, nawet jeśli jest to tylko przepuszczenie w kolejce umęczonej mamy z jęczącym przedszkolakiem u boku. Może też miał takiego przedszkolaka w domu?

21 komentarzy:

  1. U mnie nawet jak byłam w ciąży to nie wiele osób sie trafiło, które mnie przepuszczały np. W kolejce. A jeśli już to niestety częściej mężczyźni niż kobiety. Zapraszam do siebie u mnie podobna tematyka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami zdarzają się dobre dusze ☺ chociaż ja nawet jak byłam w ciąży, to rzadko się z czymś takim spotykałam☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat jest przykre, bo kobiety w ciąży powinny mieć pierwszeństwo wszędzie!

      Usuń
  3. Sympatyczna sytuacja :-) Ciekawe czy ten facet kiedyś trafi na tego bloga i rozpozna siebie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe :). Ale na pewno dobra karma do niego wróci ;)

      Usuń
  4. Smutne to, że zwykłe gesty życzliwości postrzegamy jako coś wyjątkowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy na co dzień wszyscy przepuszczamy kogoś z pełnym koszykiem, gdy sami mamy dwie rzeczy w ręku... Dlatego mnie to zaskoczyło ;)

      Usuń
  5. Jako, że jestem już w 8 miesiącu ciąży, ostatnio kilka razy zdarzyła mi się podobna historia. To naprawdę bardzo, bardzo miłe, odzyskuję wiarę w ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobietom w ciąży powinno się to przydarzać na każdym kroku! :)

      Usuń
  6. To miłe doświadczenie. Ja zwykle przepuszczam innych ludzi w kolejce, jeśli mają jedną rzecz, a mój wózek wypełniony po brzegi. A takiego rycerza nie spotkałam jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak robię! Bo przeważnie mi ich żal, jak spoglądam na swój pełny koszyk :)

      Usuń
  7. O to naprawdę miłe z jego strony! Rzadko kiedy spotyka się takich ludzi, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tadam !! i da się !! I jakie to miłe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ten tekst ku pokrzepieniu serc. Czyli są jeszcze zyczliwi, po prostu mili ludzie. Ja mojej Córci daję w kolejce zabawy typu policz płytki wokoło lub poukładaj produkty na regałach obok. Zawsze działa! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Całe szczęście, że istnieją jeszcze kulturalni i normalni ludzie, którzy starają się bezinteresownie komuś pomóc i umilić życie :) Brawa dla tego Pana, oby jak najwięcej takich osób było w naszym otoczeniu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. przeczytawszy wpis jestem zadowolony, bo:
    - jak Żona ma wychodne to starszy syn nawet nie pomyślałby, że chce z mamą wyjść choć młodszy owszem, czasem nawet płacze :-(
    - jak wchodzę z synem do sklepu to umawiamy się, że może sobie wybrać jedną słodycz i jedno picie i choć często kończy się na dwóch słodyczach to jednak nie słyszę żadnego marudzenia :-)
    - w sklepach to może z moimi dziećmi nie widziałem życzliwości ale ja wybieram takie sklepy aby nie stać w kolejkach ale za to w komunikacji miejskiej zawsze nam ustępują miejsce!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, a my nie jeździmy komunikacją miejską, Adi w swoim życiu kilka razy jechał autobusem i był to specjalny rekreacyjny przejazd :)

      Usuń