Strony

sobota, 18 marca 2017

Wieczorny rytuał

Podczas rozmowy w babskim gronie padło pytanie o to, jak udaje nam się tak szybko kłaść dzieci spać. Szybko, mam na myśli godzinę 19.00 zimą, a 20.00 latem.

Nasz sposób wypracowaliśmy sobie sami i jest to sposób znany od lat - ścisłe trzymanie się rytuału wieczornego.

Wydaje się proste - przecież co dzień jest kolacja, kąpiel i spać.
Otóż nie. Liczą się szczegóły.

Poza kilkoma, naprawdę kilkoma dniami w roku (typu święta i wyjątkowe okazje) od godziny 18.00 jesteśmy w domu. Robię wieczorne wietrzenie mieszkania niezależnie od pory roku. Ogarniamy zabawki, szykuję ubrania do przedszkola na drugi dzień. Adi ma wtedy etap "nudzę się", staramy się unikać pobudzających zabaw, zaczynamy się lenić. Adi je kolację i około 18.30 idzie się kąpać, teraz już razem z Maksem. Chłopcy bawią się w wannie czasem dłużej, czasem krócej i około 19.00 Adi leży już w swoim łóżku i Tomek czyta mu bajkę, a ja w drugim pokoju karmię (i usypiam) Maksa. Gdy Maks zaśnie (jeśli nie, przejmuje go mąż), ja idę na wieczorne przytulanki i rozmowy do Adriana.

Kiedyś siedziałam z nim, dopóki nie zasnął, ale to nie było dobrym rozwiązaniem. Wraz z poziomem rozgadywania się Adi miał wieczorem tysiąc pytań, próbując opóźnić moment zasypiania. Dochodziło do tego, że leżałam z nim tak czasem dłużej niż godzinę, myślami jednocześnie tworząc listę rzeczy, za które za chwilę muszę się zabrać. Zaczęliśmy uczyć go samodzielnego zasypiania. Na początku, gdy wyszłam z pokoju, wołał mnie lub Tomka średnio 15 razy na wieczór (a to, a tamto...).
Teraz przytulamy się (leżę chwilę z nim), rozmawiamy o tym, co działo się w ciągu dnia i co czeka nas jutro, odpowiadam na pięćset pytań, przynoszę wodę / chusteczkę / autko / misia, po czym życzę mu dobrej nocy i wychodzę. Drzwi są otwarte, ale nie pali się u niego żadna lampka - najszybciej zasypia się w ciemności, zresztą Adi nigdy się jej nie bał. Gdy zaglądam do niego po 5 - 10 minutach, już śpi. 
Maks natomiast budzi się kilka razy w nocy, ale do północy przeważnie śpi ładnie. My rodzice mamy wtedy fajrant w obowiązkach rodzicielskich i czas dla siebie.

Kocham moje dzieci ogromnie, ale są dni, gdy wprost nie mogę się doczekać 20.00 ;).
Ten czas, te wieczory są nam bardzo potrzebne. Pozwalają nam zachować równowagę psychiczną po całodniowej gonitwie, zrelaksować się, popracować, nadrobić zaległości intelektualne, poćwiczyć, porozmawiać jak dorośli bez owijania w bawełnę i unikania brzydkich słów, pomalować paznokcie, zjeść coś, czego przy dziecku nie jemy, poczytać coś w spokoju, obejrzeć film... A przede wszystkim, te wieczory pozwalają nam poczuć się znowu sobą, małżeństwem, a nie tylko mamą i tatą.

Wyjątek stanowią piątki - piątek to dzień, na który Adi czeka cały tydzień, bo w piątki może zasypiać w naszym łóżku. Zasypia wtedy nieco później, może obejrzeć bajkę w telewizji lub na tablecie. Jednak to odstępstwo od reguły to też rytuał. Dzieje się tak tylko w piątki. Kilka razy popełniłam ten błąd, że pozwoliłam mu na zasypianie u nas w inny, dodatkowy dzień. Zasnął ponad godzinę później, a kolejnego dnia nie chciał już położyć się u siebie i był bardzo marudny. Raz też wzięłam go do siebie, bo bolał go brzuszek. Adi to mądry chłopiec i zaczął mówić częściej, że boli go brzuszek, więc będzie spał u mamy... Symulowanie szybko zostało rozpoznane ;). 

Imprezy rodzinne ustalamy na wcześniejsze godziny, tak żeby do 18 być w domu, a jeśli szykuje się wieczorne wyjście na dłużej, nie zabieramy dzieci ze sobą i angażujemy babcię do opieki. Latem godzina pójścia spać się przesuwa, bo nieco dłużej jesteśmy na dworze.
Gdy Adi był mały, kilka razy zdarzyło nam się gdzieś zasiedzieć. Wydawać by się mogło, że dziecko bardziej zmęczone zaśnie szybciej. Tak nie jest - gdy Adi jest bardzo zmęczony, jest też bardzo marudny i ma trudności w zasypianiu. Podobnie jest z Maksem.

Pilnujemy tego rytuału wręcz z zegarkiem w ręku, bo doświadczenie nauczyło nas, że każde odstępstwo niesie za sobą konsekwencje, które ponosimy my. Brzmi brutalnie, ale wolny wieczór to dla mnie świętość i nie oddam go a nic ;).

Na zdjęciu Magiczny Baranek Ewan - ratuje nas w nocy. Jego recenzję znajdziecie tu - klik.

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę ;). U nas to wygląda podobnie, choć troszkę inaczej. Dygnitarz jest jeszcze na piersi, a nie dostaje smoczka więc zasypia przy piersi. Starszy już ma prawie 7 lat, czytanie jemu przed snem lub sam sobie czyta. Gratulację za tak poukładane popołudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł z tym zasypianiem o konkretnej porze i rytuałami przed zaśnięciem. Dzieci uwielbiają schematy, my- dorośli - niekoniecznie. Z pewnością wymaga to od Ciebie dużej samodyscypliny. Brawo! p.s. Uśmiałam się, czytając o masie pytań przed snem🙂 Mam starsze dziecko i to nie mija 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypracowanie własnej metody pomaga w prosty sposób zapanować nawet nad kilkorgiem dzieci. Trzeba być jedynie konsekwentnym i nie zmieniać nagle wspomnianego rytuału. ;)

    OdpowiedzUsuń