Dlaczego warto zacząć czytać dzieciom już we wczesnym dzieciństwie? Ponieważ jest to najważniejszy okres życia, gdy zdrowe nawyki przyswajamy w naturalny sposób. W dorosłym życiu ciężko jest zakotwiczyć w sobie potrzebę czytania,
potrzebę nieustającą, a wręcz pogłębiającą się z każdą kolejną książką. Właśnie dlatego spora część dorosłych ludzi nie czyta książek w ogóle - nie mają tego nawyku, nie czują potrzeby; jest to dla nich czynność męcząca, na której muszą się skupić. Wbrew ogólnie panującej opinii, często są to osoby bardzo inteligentne, odnoszące sukcesy, mające wiele ciekawych zainteresowań. Po prostu - nie czytają.
Ze swojego dzieciństwa pamiętam głos mamy czytającej nam co wieczór bajkę, a później codzienny rytuał zasypiania przy bajce puszczanej na kasecie magnetofonowej (uwielbiałam je!). Pamiętam widok babci czytającej w fotelu grubą powieść i dzień, w którym pierwszy raz poszłam z nią do prawdziwej, dużej biblioteki, aby się zapisać. Te emocje! :) Książki towarzyszyły mi zawsze i wszędzie, dzięki nim uczyłam się i odkrywałam świat.
Studia filologiczne pod względem czytelniczym były dla mnie trudnym czasem, ambiwalentnym uczuciowo. Ogromna ilość książek i publikacji do przeczytania 'na już' powodowała, że o wiele mniej czasu miałam na to, co chciałam czytać. Plusem jest, że wtedy niesamowicie podkręciłam u siebie tempo czytania.
Dziś należę do osób 'cierpiących' na coś, czego nazwę poznałam całkiem
niedawno - abibliofobię ('strach przed tym, że nie będzie co czytać'). Jednym z najbardziej poprawiających mi humor widoków jest kupka książek czekających na półce na swoją kolej :).
Synek codziennie widzi mnie z książką w ręku, często pyta co czytam, albo też przybiega ze swoją książeczką, ogląda ją i opowiada, co się dzieje na poszczególnych stronach. Pomału zapamiętuje też literki (o tym będzie osobny wpis).
Zainteresował się książeczkami bardzo szybko. Jako, że pierwsze miesiące z nauką jedzenia były dla nas dość trudne, robiliśmy wszystko, by zjadł chociaż kilka łyżeczek nowości, także (niezbyt wychowawczo) odwracając jego uwagę. Gdy siedział już samodzielnie w krzesełku, kładłam przed nim książeczkę, pokazywałam zwierzątka itp., a łyżeczka lądowała w buzi :).
Książki niejednokrotnie nas uratowały - okazały się pomocne w odpieluchowaniu, pierwszych dniach w przedszkolu czy tłumaczeniu, dlaczego nie można jeść dużo słodyczy naraz. Dzięki nim przetrwaliśmy niejedną daleką podróż samochodem czy długą kolejkę do lekarza.
Często, gdy chcę synkowi coś wytłumaczyć, opowiadam mu naprędce wymyśloną bajkę / historyjkę z odpowiednim morałem. Gdy bohaterem jest mały chłopiec o jego imieniu - każe sobie ją powtarzać kilka razy :). Cieszę się też, że gdy odbieram synka z przedszkola, często zastaję całą grupę na dywanie, zasłuchaną w czytaną przed panią bajkę.
Kiedyś trafiłam na wywiad z Willem Smith'em, który nazwał czytanie jednym z 'kluczy do życia':
„Chcę coś powiedzieć i chcę abyście zapamiętali to do końca
swojego życia. Słuchajcie uważnie. Daję Wam teraz klucz do życia. Klucz
do życia to bieganie i czytanie. Mówię bardzo poważnie, klucz do życia
to bieganie i czytanie.
Dlaczego bieganie? Gdy biegasz, jest tam jakiś mały człowieczek,
który do Ciebie mówi. I ten mały człowieczek mówi: jestem taki zmęczony,
zaraz wypluję swoje wnętrzności, tak bardzo cierpię, nie ma możliwości
abym kontynuował. I chcesz się poddać, prawda? Jeśli nauczysz się jak
pokonać ten głos podczas biegania, nauczysz się jak się nie poddawać
gdy rzeczy stają się trudne w Twoim życiu. Bieganie, to jest pierwszy
klucz do życia.
<Osoba, która pracuje najciężej, wygrywa>
Czytanie. Powód, dla którego czytanie jest takie ważne. Gdzieś
tam były miliony, biliony i tryliony ludzi, którzy żyli przed nami
wszystkimi. Nie istnieje żaden nowy problem, który mógłbyś mieć.
Z rodzicami, ze szkołą, z chłopakiem, z czymkolwiek- nie ma problemu,
który mógłbyś mieć, a którego ktoś wcześniej już nie rozwiązał i napisał
o tym książkę.
Tak więc klucz do życia to bieganie i czytanie.”
Zgadzam się w 100%.
Bo biegać też kocham :) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz